29 października 2014

Polska pogrążona w kryzysie czy zielona wyspa?

Polska pogrążona w kryzysie czy zielona wyspa?


Autor: Marta Michałek-Machniewska


Premier Donald Tusk w kolejnych przemówieniach, czy to na sali sejmowej, czy na konferencjach prasowych w kraju i za granicą, zawsze podkreślał, że sytuacja gospodarcza Polski jest bardzo dobra, zwłaszcza na tle pogrążonej w kryzysie Europy.


Nasz kraj określany był przez wielu polityków jako zielona wyspa, na wzór Irlandii, która jeszcze kilka lat temu notowała bardzo dynamiczny wzrost swojej gospodarki.

Patrząc na wyniki wzrostu gospodarczego w kolejnych krajach Europy, które niestety zniżkują w stosunku do analogicznych okresów z poprzednich lat, Polska rzeczywiście jawi się jako „zielona wyspa” pod względem gospodarczym. Jednakże czy sytuacja polskich przedsiębiorstw również na to wskazuje?

Czy kryzys ominął Polskę?

Od 2008 roku w Europie mamy do czynienia z rozprzestrzeniającym się kryzysem finansowym. Kolejne kraje strefy euro mają realne problemy z niewypłacalnością, czego najlepszym przykładem są: Grecja, Hiszpania czy Włochy. Tymczasem Polska wydaje się być omijana przez największe kryzysowe fale. Nasza rodzima gospodarka dobrze się rozwija, a być może to właśnie dzięki kryzysowi. Mówi się, że kryzys jest w stanie pozostawić na rynku tylko te firmy, które rzeczywiście mają szansę na rozwój i na przetrwanie w branży. W Polsce światowa recesja gospodarcza nie była tak mocno odczuwalna, jak w innych krajach, ale nie można powiedzieć, że w ogóle kryzys ominął nas szerokim łukiem.

Wystarczy wspomnieć o upadłości dużych spółek:
• Hut Szkła w Krośnie,
• Zakładów Naprawczych Taboru Kolejowego w Łapach,
• Techmeksu,
• Monnari Trade,
• Triada i SkyClub,
• PBG,
• Hydrobudowa.

Kondycja polskiej gospodarki od 4 lat pozostaje bardzo dobra, zwłaszcza przy tak niesprzyjających okolicznościach. Polskie firmy musiały odczuć kryzys państw sąsiadujących, przede wszystkim w dziedzinie eksportu. Zmalała ich rentowność, ale całkiem nieźle radzą sobie nadal na rynku, wypracowując zyski, choć ich produkcja i poziom aktywów maleje. Kryzys skłania przedsiębiorców do reorganizacji swojej działalności, lepszego dopasowania swojego profilu produkcji do oczekiwań klientów oraz do zoptymalizowania swoich działań. Niestety, część firm z uwagi na mniejsze zamówienia i zmniejszoną produkcję, musiała zwolnić część kadry pracowniczej.

Zwolnienia grupowe

Duże, międzynarodowe firmy, mające swoje oddziały w Polsce, jak i te, które największe zyski czerpały z wymiany handlowej z zagranicą, musiały zmniejszyć zatrudnienie, ponieważ w innym przypadku musiałyby ponosić zbyt wysokie koszty. Zwolnienia grupowe w dobie kryzysu są na porządku dziennym. W Polsce były one zapowiadane w branży budowlanej, spożywczej i odzieżowej. Na taki krok zdecydowały się między innymi takie firmy jak:
• Orange,
• Bomi,
• PZU,
• Grupa TVN,
• Mostostal Warszawa,
• Bank DnB Nord,
• Bank BNP Paribas,
• Animeks,
• Agencja Rynku Rolnego.

Najczęściej powodem zwolnień była jednak obawa pracodawców przed recesją w Polsce. Kryzys jednak nadal jest „łaskawy” dla polskich firm.

Bezrobocie skutkiem kryzysu w Polsce

Obawy przed rozprzestrzenieniem się kryzysu gospodarczego w Europie również na Polskę spowodowały, że polskie przedsiębiorstwa zaczęły obawiać się o swoje przetrwanie na rynku. To spowodowało zaś zmniejszanie zatrudniania pracowników, co wywołało wzrost stopy bezrobocia w kraju. Zostało to pokazane na poniższym wykresie.

Wykres-numer-11

Źródło: Dane głównego urzędu statystycznego z lat 2007-2012. http://www.stat.gov.pl/gus/5840_677_PLK_HTML.htm

Jedynie w lipcu 2008 roku nastąpił wyraźny spadek stopy bezrobocia w Polsce. W kolejnych, okresach w latach 2009-2012 obserwowaliśmy nieznaczny, ale niezmienny wzrost bezrobocia w naszym kraju.

Polskie PKB

Przynajmniej w dziedzinie produktu krajowego brutto i jego dynamiki Polska rzeczywiście ma się czym chwalić. Wystarczy spojrzeć na poniższy wykres, który obrazuje, jak polski wzrost gospodarczy wygląda na tle innych krajów europejskich.

Wykres-numer-2

Źródło: Eurostat

Czwarte miejsce Polski w 2011 roku w dziedzinie wzrostu gospodarczego na tle krajów Unii Europejskich jest dużym sukcesem. Wyprzedziliśmy w rocznym wzroście gospodarczym, liczonym w stosunku do 2010 roku takie państwa jak Niemcy, Francja czy Finlandia.

Bieżące wyniki dynamiki PKB pochodzące z II kwartału 2012 roku również wypadają bardzo dobrze. Polski wzrost gospodarczy wyniósł w tym okresie 2,5%, co jest wynikiem bardzo dobrym na tle Europy, ale znacznie słabszym, niż w roku ubiegłym.
Agencja ratingowa Moody`s wskazała, że Polska co prawda w latach 2008-2011 miała niższe PKB na osobę niż wiele innych krajów Europy Środkowej, ale utrzymała stabilne tempo wzrostu, nawet w czasie globalnego kryzysu finansowego. Skumulowany wzrost PKB w latach 2008-2011 dla Polski wyniósł 15,8%, podczas gdy średnia unijna wynosiła -0,5%.

Wyniki finansowe polskich firm

Jak realnie wygląda sytuacja polskich firm w dobie kryzysu, który trwa już od 4 lat? Rzetelny obraz przedstawiają wyniki analiz statystycznych publikowane przez GUS.

Tabela

Źródło: http://www.stat.gov.pl/cps/rde/xbcr/gus/pgwf_wyniki_finan_przedsieb_niefinan_1_06_2012.pdf

Przychody z całokształtu działalności gospodarczej przedsiębiorstw niefinansowych wzrosły w pierwszych czterech miesiącach 2012 roku w stosunku do analogicznego okresu roku 2011, o nieco ponad 8%. Jednocześnie, wzrosły również koszty uzyskania owych przychodów o 9,8%. Sytuacja polskich przedsiębiorstw nie jest najlepsza, ponieważ w perspektywie najnowszych danych z Głównego Urzędu Statystycznego widać, że diametralnie wzrosła strata netto przedsiębiorstw niefinansowych. Strata powiększyła się rok do roku o nieco ponad 50%, zaś zysk obniżył się o niecałe 9%. Wskazuje to, że Polska wkrótce może mieć poważne problemy gospodarcze. Małe i średnie firmy będą najbardziej narażone na bankructwo. Proces upadłości wielu polskich firm w tym roku postępuje bardzo szybko. W ciągu pierwszych 8 miesięcy 2012 roku upadło ponad 600 przedsiębiorstw, co pokazują wyniki badań firmy Euler Hermes.

Podsumowanie

O ile w ciągu pierwszych 4 lat trwania kryzysu finansowego w Europie Polska gospodarka miała się bardzo dobrze i utrzymywała przyzwoite tempo wzrostu na tle innych krajów europejskich, o tyle w 2012 roku jej dynamika wzrostu zdecydowanie wyhamowała. Najnowsze, międzynarodowe prognozy pokazują, że wzrost PKB w 2013 roku najpewniej nie przekroczy granicy 2,5%. Można wnioskować na tej podstawie, że Polska w końcu zostanie dotknięta falą post kryzysu. Publikowane dane statystyczne pokażą, jak nasza rodzima gospodarka poradzi sobie z tą niekorzystną sytuacją.


Taskbeat.pl

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Recesja lekarstwem na kryzys

Recesja lekarstwem na kryzys


Autor: Rafał Niewiadomski


W okresie 10 pierwszych lat XXI w. cywilizacja ludzka wytworzyła około 23% wszystkich dóbr i usług, które wytworzyła od 1 r.n.e. Współczesna gospodarka potrzebowała 10 lat aby wytworzyć tyle dóbr, ile ludzkość wytworzyła od I-XIX wieku, czyli przez 1900 lat...


„To nie kryzys… to rezultat nieodpowiedzialnego życia ponad stan..."

Stefan Kisielewski

fotolia44250166xs

Od wieków podstawowymi potrzebami żywej istoty jest zdobycie pokarmu, zapewnienie bezpieczeństwa, oraz dbanie o stan zdrowia i higieny. Dziś w rozwiniętym społeczeństwie mamy to wszystko zagwarantowane, poprzez niezliczone hipermarkety z żywnością, wojsko, które zadba o nasze bezpieczeństwo, a państwowa i prywatna opieka medyczna zapewni nam długie życie. Nasza ciekawość została zaspokojona, wiemy już z czego powstają chmury, dlaczego świecą gwiazdy, jak się wznieść w powietrze oraz polecieć na księżyc i… czegoś zaczyna nam brakować. Pierwotny instynkt odkrywania i posiadania, przerodził się dziś w potrzebę konsumpcji i gromadzenia dóbr, często nam niepotrzebnych, dających chwilowe złudne szczęście…

Jesteśmy w samym środku kryzysu zadłużeniowego, który zapoczątkowały zadłużające się państwa, prywatni inwestorzy i kolejnie przeciętni ludzie. Zbudowaliśmy swoje bogactwa na kredyt zachęcani bardzo niskimi stopami procentowymi. Państwa takie jak Grecja i wiele innych pożyczyły biliony dolarów od innych krajów i wydały je na konsumpcje, a nie na rozwój. Nie budowano za to fabryk, czy przedsiębiorstw dających nowe miejsca pracy. Gdyby tak było, mogliby oddać pieniądze zarobione przez fabryki. Te pieniądze poszły jednak na podwyżki dla pracowników, na wypłacenie wysokich premii, które z kolei były przeznaczone na nowe kina domowe, telewizory, sportowe samochody czy wyposażenie kuchni. Doprowadzono do utraty tych pieniędzy i zgromadzenie ich w prywatnych rękach. Kiedy EBC (Europejski Bank Centralny), pożyczył komercyjnym bankom 1 bilion euro na początku tego roku, aby ożywiły gospodarkę udzielając nowych kredytów, te zainwestowały pieniądze w… obligacje najwyżej oprocentowane, czyli Hiszpanii i na tym zarobiły… Poniekąd inwestorzy zareagowali entuzjastycznie, cena obligacji powędrowała w dół, ale tylko na 2 tygodnie, po czym wróciły do poprzednich poziomów.

Bardzo ciężko jest przyznać wielu politykom i ekonomistom, jednak podstawowym problemem i przyczyną dzisiejszego kryzysu jest nadmierna konsumpcja na kredyt. Mamy za dużo pożyczania i konsumpcji, a za mało produkcji i oszczędzania. Stało się w końcu tak, że konsument przestał kupować, ponieważ zabrakło mu pieniędzy, a banki nie chcą więcej pożyczać. Kiedy w gospodarce mamy 70% konsumpcji, a cała ekonomia zbudowana jest na kredytach konsumenckich i zapotrzebowanie na ten kredyt zaczyna spadać, cała filozofia ekonomiczna może się zawalić. Ciągły rozwój, tak dynamiczny jak dotychczas jest niemożliwy do utrzymania. Jedyną rzeczą która ciągle rośnie to nowotwór.

Dalszy skup obligacji przez EBC, drukowanie pustych pieniędzy i udzielanie nowych pożyczek tylko pogłębia problem kryzysu, a nie prowadzi do jego rozwikłania. Kredyty ratunkowe nie są rozwiązaniem. Rozwiązaniem jest naprawienie gospodarki tymi kredytami, co oznacza radykalne zaciśnięcie pasa przez społeczeństwo. To, że Amerykanie czy Grecy pożyczają pieniądze na ratowanie gospodarki, nie oznacza tak naprawdę, że je „pożyczają”, a dostają prezent, ponieważ wiemy, że ich nigdy nie spłacą!!! Jeśli chodzi o obawy rozpadu UE, myślę, że są mało prawdopodobne, ponieważ Unia daje zbyt wiele korzyści bankom, aby te pozwoliły jej upaść.

Mamy zatem 3 rozwiązania obecnego kryzysu:

1. Pierwszym jest Restrukturyzacja długu takich państw jak Grecja, Włochy, Hiszpania czy Portugalia – polega ona na sztucznym zmniejszeniu wielkości długu, czyli oświadczenie inwestorom, że ich portfel papierów dłużnych tych państw zmniejszył się powiedzmy o 50%... Podstawowy minus tej metody to fakt, że czyjś dług jest kogoś innego aktywem. Pożyczanie kolejnych miliardów euro Grecji i jednocześnie propozycja MFW i EBC umorzenia jej długu, ponieważ nie jest w stanie spłacać aktualnego zadłużenia, pokazuje, że Grecja jest już bankrutem sztucznie utrzymywanym przy życiu przez polityków.

2. Metoda numer 2 – Drukowanie pieniędzy i skup obligacji zadłużonych państw. – Jedyną moją możliwą odpowiedzią na tę tezę jest – Jeśli znalazłeś się w dziurze i chcesz z niej kiedykolwiek wyjść, przestań kopać… Poza tym drukowanie pieniędzy na tak wielką skalę spowoduje ogromną inflację, jednak jej skutki odczujemy dopiero za parę lat.

3. Najbardziej oczywistą i racjonalną metodą wyjścia z kryzysu jest zaciskanie pasa, ograniczenie wydatków i konsumpcji, by w ten sposób zaoszczędzone środki przeznaczyć na spłatę długu. Naturalnie, ograniczenie konsumpcji będzie miało negatywny wpływ na dochody podmiotów oferujących towary czy usługi, doprowadzi do recesji, dlatego dotyczyć ono będzie wszystkich od biednych po bogatych. Zamiast starać się powstrzymać recesję, trzeba ją przyjąć, ponieważ chorobą jest finansowanie konsumpcji za pomocą długu. Lekarstwem jest zaprzestanie konsumpcji i ponowne rozpoczęcie oszczędzania i produkcji. Czasami lekarstwo smakuje źle ale musisz je przełknąć…

Jak widzimy, nie ma dzisiaj oczywistej metody wyjścia z kryzysu. Możemy wybrać tylko mniejsze zło... Zakaz drukowania nowych pieniędzy i natychmiastowe zatrzymanie wszystkich pożyczek doprowadzi do recesji na niespotykaną skalę, i nie spowolnienia, ale zatrzymania gospodarki. Z kolei dalsze zadłużanie się i pusty druk banknotów w kolejnych latach, może doprowadzić do jeszcze większej tragedii, gdyż właściwymi i prawowitymi właścicielami gospodarki, stworzonej na kredytach niemożliwych do spłaty, będą światowi bankierzy. Więc Powolna i Kontrolowana Recesja jest lekarstwem na aktualną ekonomię, mniejszym złem, a politycy na siłę ją odsuwają, drukując i pożyczając nowe pieniądze. Wolą udawać, że wystarczy wydrukować trochę gotówki, „poprzepychać” kilka ustaw i kryzys sam odejdzie. Recesja pozwoli oczyścić rynek ze złych nawyków, oraz źle zarządzanych banków i firm – nie bójmy się, na pewno nie stanie się tak, że one znikną. Po aktualnych właścicielach przyjdą nowi, którzy miejmy nadzieję będą zarządzali nimi lepiej, a byłych zarządców będą mogli odwiedzać tylko w więzieniu.

Dzisiaj niestety zbyt wielu ludzi wierzy w świętych Mikołajów w polityce, którzy obiecują jak oni to doprowadzą do zakończenia kryzysu, jednocześnie obiecując podwyżkę płac dla wszystkich grup zawodowych, zbudują więcej autostrad, obniżą wiek emerytalny, podniosą emerytury i do tego zmniejszą zadłużenie państwa... Obiecują wiele tylko aby dojść do władzy, nie mając pieniędzy i będąc zadłużonym po uszy. Brak nam dziś liderów, którzy mieliby odwagę iść wbrew doraźnym interesom swych społeczeństw. Brakuje prawdziwych mężów stanu, zdolnych do powiedzenia ludziom: „to, co wam proponuję, może się wydawać wbrew waszym krótkoterminowym interesom i być może przyniesie trochę cierpień, ale w średnim terminie, dla waszych dzieci, wnuków, to jedyne rozwiązanie.” Trzeba nam polityków, którzy mówiliby takim językiem.

Jeśli się w porę nie obudzimy i nie zrozumiemy, że ciągła tak dynamiczna konsumpcja na kredyt, czy to wielkich mocarstw jak USA, UE czy przeciętnego Kowalskiego jest niemożliwa, i nie przestaniemy brać nowych pożyczek, to słowa wypowiedziane przez Thomasa Jeffersona w 1802 r. dadzą wiele do myślenia…

„Jeśli społeczeństwo kiedykolwiek pozwoli prywatnym bankom kontrolować emisję ich pieniędzy ... to najpierw przez inflację, później przez deflację i udzielone kredyty banki i korporacje, które wyrosną dookoła nich, pozbawią ludzi całego majątku do czasu, aż ich dzieci obudzą się bezdomnymi na kontynencie, który zdobyli ich ojcowie…”

Thomas Jefferson

Trzeci prezydent USA,

autor Deklaracji Niepodległości


Rafał Niewiadomski; Doradca ds. Inwestycji i Kredytów hipotecznych


Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Kryzys w strefie Euro

Kryzys w strefie Euro


Autor: Bartosz Nowakowski


Europa stanęła w obliczu zagrożenia, jakim jest, obejmujący swym zasięgiem coraz większą liczbę krajów, kryzys w strefie euro. Kryzys ten dotyczy przede wszystkim długu publicznego oraz sektora bankowego.


Oba te aspekty splatają się ze sobą i wzajemnie na siebie reagują, ponieważ sektor bankowy reaguje na słabość finansów publicznych, z kolei zaś chwiejna pozycja banków ogranicza możliwości rozwiązywania problemów gospodarczych. Obecny kryzys jest następstwem kryzysu gospodarczo-finansowego, który swoje epicentrum miał w 2008 roku, kiedy to doszło do upadku banku Lehman Brothers.

Krajami najbardziej dotkniętymi kryzysem są: Grecja, Portugalia, Irlandia, Hiszpania i Włochy. Media najwięcej czasu poświęciły kryzysowi w Grecji, lawinowo rosnącemu zadłużeniu, strajkom generalnym, które paraliżowały stolicę kraju. Niektórzy jako gotowe rozwiązanie podawali kontrowersyjny pomysł powrotu Grecji do poprzedniej waluty, inni szli w swoich wizjach jeszcze dalej i prorokowali całkowity rozpad strefy euro.

Powrót do walut narodowych nie rozwiązałby jednak problemu, a tylko spotęgowałby narosłe problemy. Kryzys w Portugalii mógłby się tym samym pogłębić. Już teraz obejmuje on swym zasięgiem coraz większą ilość gałęzi gospodarki. W Portugalii masowo upadają agencje nieruchomości i rośnie bezrobocie. W tej chwili jego poziom jest najwyższy od 40 lat. Problemy poszczególnych państw nie są skutkiem wprowadzenia wspólnej waluty, ale błędów w polityce gospodarczej, do których doszło jeszcze przed przyjęciem euro.

Dlatego do prowadzenia euro należy się bardzo dobrze przygotować. Nie może być to decyzja pochopna. Polska przygotowująca się do przyjęcia wspólnej waluty musi szczegółowo przeanalizować swoją sytuację gospodarcza, ale także krajów najbardziej dotkniętych kryzysem. Pozwoli to uniknąć błędów i należycie przygotować się do nowego rozdziału w historii naszej gospodarki. Jest to niełatwe zadanie dla ekspertów finansowych i polityków, którzy muszą przede wszystkim dbać o dobro kraju.


Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Pobudka! Ratuj się kto może!

Pobudka! Ratuj się kto może!


Autor: Piotr S. Wajda


„Zawsze mamy wybór pomiędzy zaufaniem w naturalną stabilność wartości złota, a zaufaniem w inteligencję członków rządu. Z całym szacunkiem dla zasiadających w rządach, ale dopóki żyjemy w kapitalizmie polecam niezwłocznie: zdecydujcie się na złoto!“. George Bernard Shaw (1856-1950)


Światowy system finansowy znajduje się w delirium. Pomimo że media dozują nam informacje na temat globalnej sytuacji ekonomicznej, to jeżeli chodzi o faktyczny stan systemu monetarnego, efektywnie krok po kroku zmierzamy do prawdy.

System monetarny, z punktu widzenia korzyści płynących z jego opracowania oraz wdrożenia w życie, był jednym z najlepszych pomysłów w historii ludzkości. Żadnym innym dobrem, produktem czy też materiałem świat nie posługuje się tak często jak tzw. środkiem płatniczym w postaci monet i banknotów. Dzisiaj jednak musimy stwierdzić, że intencja, która leżała u podstaw jego powstania została kompletnie wypaczona.

System monetarny miał usprawnić (przy społecznej akceptacji) wymianę dóbr, towarów i usług, a także miał umożliwić pokrywanie powstałych kosztów ogólnie uznanym środkiem płatniczym. Aby system ten został przez społeczeństwo przyjęty, posłużono się obietnicą („gwarancją“) pokrycia danego środka w złocie, czyli zapewniono, że ogólnie używany środek płatniczy w każdej chwili będzie można wymienić na prawdziwe wartości w formie fizycznego złota i srebra. To, że dane słowo nie zostało dotrzymane, a społeczeństwo angażujące się w wymianę kruszcu na papier zostało z posiadanego złota i srebra okradzione, należy już do historii.

Z punktu widzenia ekonomii fizycznej, każdego dnia na całym świecie świadczone są usługi oraz sprzedawane dobra i towary o wartości 27 miliardów dolarów. Symultanicznie, na rzecz wszelkich produktów świata finansów, wykonywane są transakcje bankowe wirtualnych środków płatniczych o wartości ponad 9,5 biliona dolarów. W tym momencie nasuwa się pytanie: w jakim celu lub z jakiego powodu tak się dzieje? Jeżeli 27 miliardów dolarów zostaje wydane na otrzymane usługi lub fizycznie dostarczone towary i inne dobra, to dlaczego jest transferowane dziennie ponad 350 razy więcej środków, niż jest to konieczne? Same opłaty pobierane przez banki za powyższe transakcje przekraczają 100 miliardów dolarów. Czyli o 400%więcej, niż suma wydanych środków potrzebnych w realnej gospodarce – i to na co dzień!

Środki te, oczywiście w postaci wirtualnej, czyli fizycznie nieistniejące, księgowane są przez banki jako przychód i wykorzystywane zostają do udzielania kredytów na jeszcze większą skalę. Doskonale widać, że nie tylko środek płatniczy w postaci banknotów drukowany jest bez konieczności, ale również środki wirtualne powstają po prostu z niczego i bez żadnych podstaw.To regularne i systematyczne działanie, prowadzące do światowego zadłużenia o rozmiarach, których ludzkość jeszcze nie znała, jest konsekwentnie propagowane przez wszystkie rządy świata.

Obecnie na każdy jeden dolar, jedno euro czy jedną złotówkę, uzyskanych jako przypływ wartości wynikający ze sprzedaży usług lub towarów, przypada 6 dolarów, euro, lub złotych długu. Zatem, według prawa matematyki, przy konieczności zadłużenia się na sześć jednostek, aby uzyskać jedną jednostkę system ten nie ma zbyt dużych szans na przetrwanie.

Warto wiedzieć, że sytuacja z roku 1929 była nieco inna. W okresie ówczesnej finansowej katastrofy, która trwając przez wiele lat doprowadziła do depresji oraz bezrobocia na całym świecie, zadłużenie w stosunku do przychodu wynosiło 1:2,7. Dzisiaj, jak wspomniałem, wynosi ono 1:6.

Generalnie rzecz ujmując, można powiedzieć, że dzisiejsza światowa polityka polega na zadłużaniu się oraz na systematycznym wywłaszczaniu społeczeństwa z posiadanych dóbr i kapitału za pomocą inflacji, pożyczek oraz wszelkich produktów finansowych. Obecnie politycy nagradzani są za wydawanie pieniędzy. Dawane obietnice w okresie wyborów typu obniżenie podatków, czy też wprowadzanie różnych projektów mających na celu udogodnienie życia, oznaczają w rezultacie konieczność większego zadłużenia się. Jak politycy krajów, które nie radzą sobie ze spłatą swoich obecnych długów chcą jeszcze obniżyć podatki lub wdrożyć w życie projekty wiążące się z ogromnymi kosztami? Tylko za pomocą kolejnych długów! Zobowiązań, które w rezultacie spłacane są, tak czy inaczej, przez społeczeństwo. Nie zapominajmy proszę, że zobowiązanie państwa jest w rzeczywistości naszym, osobistym zadłużeniem.

G.Bush spowodował w ciągu 8 lat urzędowania jako prezydent Stanów Zjednoczonych większe zadłużenie USA niż jego 42 poprzednicy razem wzięci, począwszy od 1789 roku. Z kolei B.Obhama do tej pory zdołał zadłużyć USA na kwotę prawie dwukrotnie wyższą w porównaniu z wszystkimi pozostałymi, byłymi przedstawicielami państwa.

Słuchając informacji, które dotyczą pakietów ratunkowych o wartości setek miliardów przekazywanych dla banków czy tzw. zagrożonych krajów, nie zastanawiamy się nad faktem, że sumy te są naszym nieintencjonalnym długiem. Społeczność europejska, a raczej światowa będzie te długi spłacać. W taki czy inny sposób.

Przykładem niech będzie pomysł dyskutowany pod koniec maja 2012 roku przez Radę Europejską, aby usunąć z obiegu wszystkie banknoty euro wydrukowane w Grecji poprzez denominację, czyli odebranie im wartości. Innymi słowy, wszystkie banknoty euro wydrukowane w Grecji, czyli z początkową literą ,,Y“ w numerze banknotu, w razie dojścia do porozumienia członków Rady, z dnia na dzień i bez ostrzeżenia straciłyby swoją wartość. Jak to można nazwać?

Przede wszystkim nie zapominajmy, że tego typu sytuacje są przewidziane i opisane w konstytucjach krajów, w których żyjemy. RFN w dalszym ciągu bez większych problemów dostaje potrzebne im kredyty, ponieważ bazuje na posiadanych przez społeczeństwo niemieckie własnościach. W Niemczech na obecne 3 bilony euro długu przypada ponad 4 biliony euro kapitału oraz dodatkowo szacowane na około 5 bilionów euro wartości nieruchomości należące jeszcze do mieszkańców Niemiec. W niemieckiej konstytucji (Grundgesetzbuch) w artykule 14., punkcie 3. jest opisana możliwość częściowego lub całkowitego wywłaszczenia społeczeństwa z posiadanych wartości na rzecz państwa. Oczywiście tylko w razie konieczności. Należałoby jednak zastanowić się, czy groźba upadku państwa ze względu na niewypłacalność nie jest już tego typu koniecznością. Tym bardziej, że na dzień dzisiejszy nie można mówić o zadłużeniach pojedynczych państw, ale raczej o zadłużeniu Unii Europejskiej oraz ryzyku upadłości systemu. Przecież jako członek Unii Europejskiej jesteśmy osobistymi poręczycielami zapewniającymi spłatę długu wszystkich należących do niej państw. A gwarantujemy oczywiście spłatę wszystkim, co posiadamy. Mówiąc na marginesie, artykuł 14., punkt 3. z niemieckiej konstytucji był już trzykrotnie wykorzystywany. W latach 1929 oraz 1948, jak również przy zjednoczeniu Niemiec w 1990 roku, kiedy to ucierpieli mieszkańcy byłego DDR.

W Grecji od maja 2011 roku została wdrożona ta sama procedura, która w pierwszej kolejności prywatyzuje, czyli wywłaszcza na rzecz wierzycieli Grecji wszystkie należące do państwa greckiego podmioty oraz obarcza właścicieli nieruchomości dodatkowymi i wysokimi podatkami pod oczywistą groźbą utracenia posiadanych własności na rzecz państwa, a w rezultacie na rzecz wierzycieli.

Nie zapominajmy, że także w Polsce w zeszłym roku pojawił się temat dodatkowego opodatkowania właścicieli nieruchomości. Wszyscy, którzy skorzystali z wieloletniej i ogólnopolskiej akcji wykupu mieszkań za śmiesznie małe sumy mieliby teraz płacić od wartości rynkowej danego mieszkania podatek, na który wielu nie będzie stać. Dobrze pomyślane. I tu ujawnia się różnica pomiędzy znaczeniem pojęcia “właściciel” a “posiadacz” danego obiektu. Kupując mieszkanie lub dom, wydaje nam się, że jesteśmy jego właścicielem. Tymczasem, do momentu spłacenia ostatniego grosza kredytu, prawdziwym właścicielem nieruchomości okazuje się być bank. Patrząc dodatkowo z punktu widzenia nieustannej konieczności płacenia podatku za nabycie danego obiektu oraz dodatkowych nieokreślonych, a w konstytucji przewidzianych opłat na rzecz państwa okazuje się, że jesteśmy jedynie posiadaczami obiektu, którego właściciele mogą nas pozbawić, jeśli nie zapłacimy nałożonego haraczu. A przecież, gdy namawiano nas w banku do wzięcia kredytu na zakup własnego dachu nad głową wszystko było takie optymistyczne.

Proces, w którym bank tworzy pieniądze jest tak prosty, że umysł ludzki go odrzuca. Nauka o pieniądzu, spośród wszystkich dziedzin ekonomii, jest tą, która tworzy wrażenie złożoności nie po to, aby dociekać prawdy, lecz po to, aby jej unikać lub ją ukryć.

JOHN KENNETH GALBRAITH (ekonomista)


Piotr S. Wajda

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Nowe trendy w branży finansowej

Nowe trendy w branży finansowej


Autor: wronam


Kto nie porusza się wraz z trendami, ten nie tylko stoi w miejscu, ale wręcz cofa się do zamierzchłych czasów, gdy narzędzia tworzono z kamienia łupanego. Mamy nadzieję, że optujesz, za nieco nowocześniejszymi rozwiązaniami. Najwyższy już czas zapoznać się z najgorętszymi trendami w branży finansowej!


Tematy na dzisiaj

Bez zbędnych formalności i z pominięciem owijania w bawełnę zapoznamy się z dwoma, niezwykle przyszłościowymi tematami, którymi są debiuty w NewConnect oraz wycena spółki metodą porównawczą. Zaczynamy!

Szanowni Państwo, nagrodę w kategorii Debiuty otrzymuje…

Wszyscy wiemy, że początki nie są proste. Zdobycie kapitału niezbędnego do rozwoju spółki zawsze spędza sen z powiek, wszystkim, którzy podjęli się tego trudnego zadania. Rynek NewConnect idealnie rozwiązuje problemy spółek potrzebujących pieniędzy, na przyspieszenie swojego rozwoju. Kwoty, które możemy uzyskać oscylują pomiędzy kilkuset tysiącami a kilkudziesięcioma milionami złotych. Na rynku NewConnect może debiutować każda, nawet najmłodsza spółka, która odnajdzie chętnego do nabycia akcji.

Wejście na rynek NewConnect wiąże się również z wieloma obowiązkami, m.in. formalnościami prawnymi czy przygotowaniem dokumentu informacyjnego. Warto zastanowić się nad powierzeniem tych czynności zawodowcom, którzy z niewątpliwą przyjemnością ułatwią spektakularny debiut.

Czasami warto się porównywać

Warto znać swoją wartość. Informacja o wartości spółki jest bardzo istotna, w momencie jej debiutu na giełdzie bądź przygotowań do transakcji M&A. Metod wyceny wartości spółki jest kilka, ale prym zdecydowanie wiedzie metoda porównawcza.

Porównanie ma sens i niesie ze sobą ważne informacje tylko wtedy, gdy naszym podmiotem porównawczym są spółki o podobnym profilu. W wycenie spółki metodą porównawczą stosuje się określone wskaźniki np. stosunek ceny i zysku netto. Skąd można uzyskać dane? Z publicznych informacji pochodzących giełdy papierów wartościowych.

Metoda porównawcza jest niezwykle rzetelna i znakomicie obrazuje sytuację panującą na giełdzie, ale wiąże się również z pewnymi trudnościami. Największym z nich, jest niestety problem wielości rynku publicznego, na którym ciężko znaleźć zbliżone do siebie profilem spółki.


K

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.