9 marca 2013

Pozabankowe firmy pożyczkowe coraz popularniejsze

Pozabankowe firmy pożyczkowe coraz popularniejsze

Autorem artykułu jest Ania Solska


Zaostrzone kryteria obliczania zdolności kredytowej sprawiają, że od miesięcy nie widać końca w spadkowym trendzie liczby udzielanych kredytów konsumpcyjnych. W ostatnich sześciu miesiącach 2012 roku udzielono ich niecałe 3 miliony. W analogicznym okresie 2011 roku – blisko sześćset tysięcy więcej.

Jednak według Biura Informacji Kredytowej przynajmniej częściowo za duży spadek udzielanych kredytów odpowiadają same banki, które – aby omijać rygorystyczne zapisy rekomendacji Komisji Nadzoru Finansowego – kierują potężny strumień klientów (nawet 80 tysięcy miesięcznie) do różnego rodzaju firm pożyczkowych. Które, ponieważ nie są bankami, nie muszą się przejmować rekomendacjami KNF. W ten sposób banki przekazały do obiegu „poza bankowego” obsługę niemal wszystkich pożyczek ratalnych.

Firmy pożyczkowe pozabankowe nie muszą tak dokładnie badać rzetelności klienta udzielając chwilówki czy pozabankowe pożyczki prywatne. Nadal, w przeciwieństwie do banków, mogą udzielać pożyczki na dowód. I mogą ją udzielić nawet wtedy, gdy łączna suma spłacanych rat przekracza 50 proc. dochodów klienta (przy zarobkach poniżej średniej krajowej). To właśnie te zakazy praktycznie sparaliżowały możliwość udzielania przez banki szybkich kredytów konsumpcyjnych, w tym tych udzielanych na zakupy w systemie ratalnym. Według Biura Informacji Kredytowej, w całym I półroczu 2012 roku liczba kredytów ratalnych udzielonych poza systemem bankowym mogła sięgnąć nawet pół miliona. Jak łatwo można stwierdzić, gdyby doliczyć je do liczby udzielonych przez banki kredytów konsumpcyjnych, okazałoby się, że Polacy wcale nie zadłużają się dużo mniej – choć na pewno inaczej.

Bez żadnych wątpliwości można jednak stwierdzić, że niechęć do udzielania kredytów w bankach się utrzymuje, widać też dużo większą rezerwę po stronie klientów. Jasnym sygnałem są tutaj dane na temat kart kredytowych. Z informacji BIK wynika, że od końca 2011 do końca 2012 liczba czynnych rachunków kartowych skurczyła się o 285 tysięcy sztuk. Jest to zarówno efekt tego, że banki niechętnie wydają nowe karty kredytowe jak i tego, że klienci, nawet jeśli karty otrzymują – nie spieszą się z sięganiem po plastikowy pieniądz.

Dla porównania: w 2010 r. średnio banki wydawały co miesiąc ok. 110 tys. nowych kart. W tej chwili jest to ok. 80 tysięcy. Karty kredytowe w tej chwili posiada ok. 4,9 mln Polaków. Trzech na czterech użytkowników kart ma jedną kartę kredytową w portfelu. Średni limit kredytowy (na jedną kartę) to niecałe 4,9 tys. zł. W 2009 roku karty kredytowe w portfelach miało 8,8 mln Polaków.

--- Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

22 lutego 2013

Bankowa pogoń za nowinkami technologicznymi

Bankowa pogoń za nowinkami technologicznymi

Autorem artykułu jest Rafał Tomkowicz


W naszych portfelach częściej widać karty płatnicze niż gotówkę, przerzucamy się na bankowość internetową, a z racji posiadania coraz większej ilości smartfonów czy „prowadzenia” życia na portalach społecznościowych jesteśmy również bardziej mobilni.

Banki, chcąc dotrzymać nam kroku i w jak największym stopniu zaspokoić nasze potrzeby pod kątem produktów oraz usług finansowych, chętnie inwestują w najnowsze rozwiązania technologiczne.

Podstawowym obszarem, na którym w ostatnich latach możemy obserwować bardzo szybki postęp technologiczny, jest zarządzanie finansami osobistymi. Zmieniamy nasze przyzwyczajenia. Coraz rzadziej wybieramy się z rachunkami za telefon czy przelewem raty spłacanego kredytu do oddziału banku lub na pocztę. Nie musimy też odwiedzać placówki instytucji, aby założyć konto, zamówić kartę czy złożyć wniosek o kredyt. Wygodniej i bez kolejek możemy zrobić to samo drogą internetową, siedząc w pracy czy też jadąc tramwajem. Od momentu wystartowania pierwszego wirtualnego banku w Polsce minęło 12 lat (mBank), a obszar operacji dokonywanych tą drogą znacznie się poszerzył. Inaczej wygląda również obsługa klienta, który poprzez czat, rozmowę wideo czy telefoniczną ma do czynienia z e-pracownikiem lub awatarem. Ponadto rachunki osobiste mogą być zsynchronizowane z profilem w serwisie społecznościowym. Przykładowo, mając konto na Facebooku oraz konto w Alior Sync można zlecić przelew na niewielkie kwoty.

Znacznemu przyspieszeniu uległy również przelewy, które dzięki usługom BlueCash czy Express Elixir, mogą trafić na konto odbiorcy już po kilku sekundach.

Nie musimy także wprowadzać kodu PIN, aby wypłacić gotówkę w bankomacie. ING Bank Śląski proponuje nam podejmowanie gotówki poprzez zbliżenie karty do czytnika w urządzeniu, a banki spółdzielcze m.in. Podkarpacki Bank Spółdzielczy w Sanoku, banki z Grup BPS oraz SGB udostępniają technologię „Finger Vein”, czyli biometrię naczyń krwionośnych palca. Bank PKO BP planuje w ten sposób zautomatyzować większość działań, do których potrzebna jest identyfikacja klienta.

Kolejny rewolucjonizowany obszar to płatności zbliżeniowe przy pomocy smartfona wyposażonego w moduł NFC (Near Field Communication), które obecnie są dostępne u dwóch operatorów sieci komórkowych – Orange i T-Mobile – oraz w mBanku i Polbanku. Usługi pozwalają zintegrować konto osobiste z kartą SIM. Zamiana telefonu w kartę płatniczą jest też możliwa dzięki specjalnym naklejkom czy nakładkom.

Banki coraz chętniej przechodzą na elektroniczne dokumenty oraz archiwizację danych, co znacznie usprawnia obieg papierów, pracę instytucji i redukuje koszty związane z przechowywaniem czy przetwarzaniem danych.

W najbliższej przyszłości możemy również spodziewać się, że polskie banki sięgną po rozwiązanie polegające na wykorzystaniu przeglądarki internetowej lub strony www firmy do realizowania płatności. Na razie taka koncepcje m.in. PaySwam pojawiają się w formie projektu.

Podsumowując, rodzime instytucje, choć otwarte na nowinki technologiczne, dawkują nam je w ilościach zdolnych do spokojnego przyswojenia, a na całkowite zastąpienie tradycyjnych placówek internetowymi i obsługę prowadzoną przez robota zamiast bankiera, przyjdzie nam jeszcze poczekać.

---

Rafał Tomkowicz

redaktor prowadzący banking-magazine.pl

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Kredyt na pohybel

Kredyt na pohybel

Autorem artykułu jest Robert Grabowski


Spłacanie pożyczki lub innego rodzaju długu kolejną pożyczką i to w dodatku pozabankową, to rozwiązanie wysoce kontrowersyjne. Nieraz lepiej dać się zlicytować komornikowi niż tylko odraczać jeszcze dotkliwszą egzekucję.

Firmy windykacyjne nieraz namawiają dłużników do tego, aby spłacili dług poprzez zaciągnięcie pożyczki. Dłużnik zwykle nie ma możliwości otrzymać pożyczkę w banku, gdyż nie ma wystarczającej zdolności kredytowej albowiem został wpisany do któregoś z rejestrów długów i wynagrodzenie / konto zajął komornik, co widać jak na dłoni. Dlatego może jedynie liczyć na przyznanie mu pozabankowej, bardzo drogiej pożyczki pod nazwą np. kredyt na spłatę komornika. Windykatorzy starają się przekonać dłużnika, że jest to mniejsze zło a zwykle jest przeciwnie. Tego rodzaju pożyczki dla zadłużonych są o wiele droższe niż pożyczki bankowe. Dłużnik, biorąc taką pozabankową pożyczkę, często działa na swoją szkodę. Cóż z tego bowiem, że na jakiś czas będzie miał spokój spłaciwszy dług i pozbywszy się komornika. W końcu przecież nadejdzie termin zwrotu pożyczki przy pomocy której spłacił wcześniejszy dług. Firma windykacyjna jest zadowolona, bo pieniądze odzyskała i nie musi czuwać nad postępowaniem egzekucyjnym, wspomagać komornika informacjami, czekać na licytację mieszania dłużnika. Jednak sam dłużnik problemu przecież nie pozbył się. Przeciwnie, jest ten problem jeszcze większy, tym większy, im droższa ta nowa pożyczka.

I załóżmy, że wcześniej miał do spłaty dług wraz z narastającymi odsetkami ustawowymi. Teraz natomiast ma dług z narastającymi odsetkami maksymalnymi (z grubsza dwa razy wyższymi od odsetek ustawowych) plus inne koszty pożyczki za pomocą których pozabankowe firmy pożyczkowe radzą sobie z ustawą antylichwiarską, obchodząc ją. Dlatego będąc dłużnikiem, warto czasem rozważyć czy nie lepiej zacisnąć pasa i spłacać dług poprzez komornika albo nawet "dać się zlicytować" niż po prostu odraczać egzekucję która w końcu będzie jeszcze bardziej kosztowna. Jeżelii jednak już decydujemy się na zaciągnięcie pozabankowej pożyczki, to sprawdźmy, o ile więcej będziemy musieli zwrócić – domagajmy się w umowie klarownego sprecyzowania wysokości oprocentowania rzeczywistego takiej pożyczki, jej całkowitego kosztu z uwzględnieniem wszystkich opłat. Pozabankowe pożyczki są z reguły wielokrotnie droższe od bankowych kredytów gotówkowych; to cena za figurowanie w BIK, w rejestrach długów i zajęcia komornicze.

---

pożyczki pozabankowe

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

14 lutego 2013

Kredyt na zakup nieruchomości

Kredyt na zakup nieruchomości

Autorem artykułu jest Beata Kozłowska


Kredyt na zakup nieruchomości jest decyzją, której skutki będziemy odczuwali przez długi czas. Warto starannie sprawdzić oferty różnych banków, przeanalizować różnice i wybrać opcję, która z naszego punktu widzenia będzie optymalna.

Najważniejszą kwestią dla każdego kredytobiorcy jest wysokość miesięcznej raty kapitałowo–odsetkowej, jaką będziemy musieli płacić w związku z zaciągniętym zobowiązaniem.

Od prognozowanej wysokości raty zależy również zdolność do zaciągania zobowiązań. Przekłada się ona wprost na kredyt. Wysokość udzielonego kredytu ma bezpośredni związek z wartością nieruchomości, jaką chcemy zakupić - obojętnie, czy to będzie budynek mieszkalny, czy mieszkanie.

Wysokość raty przede wszystkim zależy od okresu, na jaki pożyczamy pieniądze oraz w znacznie mniejszym zakresie od stopy oprocentowania. Odsetki stanowią jedynie o koszcie, jaki będzie generował dany kredyt. W przypadku kredytów budowlanych i mieszkaniowych odsetki często wynoszą tyle samo, ile pożyczony kapitał. Kolejnym ważnym parametrem są wszelkiego rodzaju prowizje, które bank pobiera od kredytobiorców. Warto uważnie sprawdzić, jakie dodatkowe obostrzenia bank zapisuje w umowie. Do ważnych spraw należy między innymi możliwość wcześniejszej spłaty całości lub części kredytu bez dodatkowych opłat.

Większość banków i doradców finansowych, do których klienci zwracają się po kredyt, udziela szczegółowych informacji na etapie negocjacji, a samą umowę o kredyt przedstawia kredytobiorcy dopiero w chwili jej podpisywania. Oczywiście każdy ma czas na uważne przeczytanie dokumentu, ale nie każdy rozumie dokładnie treść wszystkich paragrafów. Dlatego najlepiej przed podpisaniem umowy poprosić o przesłanie mailem jej treści i skonsultować zapisy z prawnikiem. Taki zabieg kosztuje kilkaset złotych, ale mamy pewność, że nasz interes został należycie zabezpieczony.

---

Kredyt na zakup nieruchomości.

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

11 lutego 2013

Kredyt konsolidacyjny nie jest prezentem

Kredyt konsolidacyjny nie jest prezentem

Autorem artykułu jest Robert Grabowski


Niższa rata to dłuższy okres spłaty kredytu i, w konsekwencji, wyższy ostateczny koszt z tytułu odsetek. Osoby rozważające skonsolidowanie kredytów powinny uświadomić sobie tę prostą, logiczną i oczywistą zależność zanim zdecydują się na konsolidację kredytowych zobowiązań.

Kredyt konsolidacyjny to produkt przeznaczony dla osób borykających się ze spłatą innych zobowiązań kredytowych. Jednak owe borykanie się ze spłatą w tym wypadku nie oznacza (zapewne nie może oznaczać) że już posiadają zaległości w spłacie tych zobowiązań. Kredyt konsolidacyjny, co do zasady nie jest przeznaczony dla klientów posiadających przeterminowane zadłużenie z tytułu niespłacanych (terminowo) rat. Osoby posiadające przeterminowanie długi z tytułu kredytów i pożyczek które chciałyby skonsolidować, zwłaszcza te egzekwowane już przez komornika, nie mają co liczyć na kredyt konsolidacyjny. Jest to raczej produkt dla tych klientów, którym z trudem przychodzi terminowe spłacanie owych już posiadanych zobowiązań i którzy ewentualnie obawiają się tego, że dłużej w takim tempie, tak wysokich rat nie będą w stanie terminowo spłacać, choć póki co, jeszcze spłacają.

Kredyt konsolidacyjny, jak sama nazwa sugeruje, oferuje klientowi skonsolidowanie wielu już spłacanych kredytów i/lub pożyczek w jeden nowy kredyt. Przyznanie takiemu klientowi kredytu konsolidacyjnego powoduje że bank przejmuje na siebie spłatę wskazanych przez klienta jego zobowiązań. Od tej pory klient spłaca tylko kredyt konsolidacyjny ale w niższych ratach niż te wszystkie które łącznie musiał wcześniej spłacać, dzięki czemu "łapie oddech" i unika wpadnięcia w przeterminowane zadłużenie, odsetki karne, windykację, egzekucję komornicza, licytację majątku...

Taka jest idea kredytu konsolidacyjnego przedstawiana przez banki oferujące ten produkt. Oczywiście niższe raty wiążą się niestety z wydłużeniem okresu na jaki kredyt konsolidacyjny zostaje przyznany. Może to być nawet 35 lat. I niech w związku z tym nie wydaje się nam, że jest to kredyt w ostatecznym rozrachunku tańszy niż te wszystkie poprzednie zobowiązania które zostały weń skonsolidowane. Jest raczej przeciwnie, choćby dlatego że przecież bank oferujący kredyt konsolidacyjny musi na nim (a dokładniej na kredytobiorcy) zarobić, a nie stracić robiąc klientowi prezent, przysługę z dobrego serca. No, jak to; bank miałby za niego spłacić droższe kredyty po to aby samemu zaoferować tańszy - kredyt konsolidacyjny? Oczywiście, że nie, tzn. tak, przyznając kredyt konsolidacyjny bank spłaca te poprzednie zobowiązania, ale przecież nie bezinteresownie. Kredytobiorca, owszem, spłaca niższe raty na których spłatę stać go (może i w miarę bezstresowo i bez wielkich codziennych wyrzeczeń), dzięki czemu unika kłopotów wzmiankowanych wyżej.

Jednakże logiczne jest to, że skoro raty są w ramach kredytu konsolidacyjnego niższe (niż łącznie te płacone co miesiąc przed konsolidacją), to, powtórzmy, po prostu musi być ich więcej i musi minąć dłuższy okres czasu zanim wszystkie zostaną spłacone (oczywiście klient podpisujący umowę o kredyt konsolidacyjny wie, na jaki okres uzyskał kredyt). Spłaca je więc dłuższym okresie czasu (skoro raty są niższe to nie może inaczej być), przeto w ostatecznym rozrachunku zapłaci łącznie wyższą kwotę wynikającą z odsetek. Tak, bo inaczej bankom nie opłacałoby się udzielać kredytów konsolidacyjnych. Jednak wiele osób mając przysłowiowy nóż gardle nie patrzy na to, albo patrzy, ale nie ma innego wyjścia jak zaciągnąć taki kredyt, byleby uratować się przed widmem wpadnięcia w kłopoty o których wspomniano. I oczywiście jest to rozwiązanie dla tak zagrożonych kredytobiorców.

Bardzo często warunkiem przyznania kredytu konsolidacyjnego jest posiadanie przez klienta nieruchomości, gdyż mocne zabezpieczenie, a takim jest zabezpieczenie hipoteczne, jest w przypadku kredytu konsolidacyjnego bardzo istotne dla banku. Wiąże się to z relatywnie sporym ryzykiem dla banku zważywszy to, kto potrzebuje konsolidacji - jaka sytuacja skłania klientów do ubiegania się o przyznanie kredytu konsolidacyjnego.

---

kredyty konsolidacyjne

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl