12 grudnia 2015

Jak precyzyjnie określić zdolność kredytową?

Jak precyzyjnie określić zdolność kredytową?


Autor: Get-Money.pl


Na zdolność kredytową zazwyczaj patrzymy jako na pewien parametr, który bankom jest potrzebny do wyznaczania wysokości udzielanego kredytu. Nie zastanawiamy się nad tym, skąd się owa zdolność bierze, ani gdzie znika. Teraz czas, żeby przyjrzeć się temu z bliska.


Po co to w ogóle jest?

Obowiązek określenia zdolności kredytowej jest bankom narzucony z zewnątrz. Sposobów na sprawdzenie wiarygodności jest kilka, tylko polityka banku reguluje, który z nich zostanie zastosowany – niektóre sposoby pozwalają na sytuację kredytobiorcy spojrzeć nieco bardziej liberalnie, a inne znów są z definicji niekorzystne dla osób ubiegających się o kredyt gotówkowy. Wynikiem obliczenia zdolności kredytowej nie jest, jak się powszechnie uważa, maksymalna kwota kredytu. Zdolność tę oblicza się, jako najwyższą ratę, jaką kredytobiorca będzie w stanie miesięcznie spłacić, biorąc pod uwagę przewidywania i prognozy zmian sytuacji ekonomicznej w perspektywie całego okresu kredytowania (lub krótszym, jeśli jest on określony w wymogach względem danego typu kredytu). W ten sposób określona zdolność kredytowa pełni dwie funkcje: chroni kredytobiorców przed zaciągnięciem zobowiązania większego, niż będą oni teoretycznie w stanie spłacić, a także chroni banki przed problemami z płynnością finansową wynikającymi z udzielenia kredytów niemających pokrycia i zabezpieczenia.

Najpierw automat

Są specjalne kalkulatory zdolności kredytowej. Wystarczy, że podasz, jak duży kredyt gotówkowy chcesz zaciągnąć, wprowadzisz dane o swoich miesięcznych zobowiązaniach, a prosty skrypt oszacuje, ile pieniędzy miesięcznie ci zostaje, a ile będziesz mógł przeznaczyć na spłatę rat. Teoretycznie wszystko jest proste, ale przy tworzeniu takich kalkulatorów, ich autorzy zwykle przyjmują pewne założenia upraszczające konstrukcję programu. Dzięki temu całość interfejsu jest jasna i przejrzysta, a wypełnienie wszystkich wymaganych pól trwa kilka chwil, ale z kolei ucierpieć na tym może dokładność wyniku. Najczęściej wyniki z kalkulatorów są minimalnie bardziej optymistyczne niż te, które uzyskasz w banku, ale dużo bardziej optymistyczne niż te, które powinieneś sobie sam wyliczyć. Skrypty obliczają zdolność kredytową w sposób przybliżony: kredyty gotówkowe w różnych bankach mogą się od siebie różnić pod względem sposobu określania tej zdolności.

Potem krytyka

Nic nie może tak dobrze obliczyć zdolności kredytowej, jak karta i ołówek. Ty sam, i tylko ty, znasz wszystkie tajemnice swojego budżetu. Nie tylko wiesz o swoich dochodach, ale wiesz także o pewnych wydatkach, których standardowo się nie uwzględnia: wyjazd na wakacje, urodziny członków rodziny, konieczność wymiany armatury łazienkowej i setki innych spraw, które normalnie nie są ujmowane w procedurze obliczania zdolności kredytowej inaczej niż tylko przez pewne aprioryczne założenia, które nie muszą być właściwe. Zrób więc to samo co kalkulator zdolności, ale odlicz sobie jeszcze pewną kwotę na wszystkie „nieprzewidziane wypadki”.

A na koniec bank

To, co uzyskujesz z kalkulatorów, to sugestia. To, co podsuwa ci zdrowy rozsądek, to kwota, jakiej we wniosku nie należy przekraczać, ale ostatecznie kredyty gotówkowe udzielane są przez banki, które i tak muszą uwzględnić w obliczeniach swoje ryzyko. Z tego powodu prawdziwą zdolność kredytową poznasz dopiero po złożeniu wniosku kredytowego. Doradca banku korzysta z narzędzi, które tak naprawdę podejmują decyzję za niego: obliczają, jaką ratę spłacisz w konkretnym przypadku, a jakiej twój domowy budżet może nie wytrzymać. Z jednej strony bankom zależy na tym, aby nie udzielać zbyt wielu kredytów, ale z drugiej – kredyt to dla banku spory zysk, więc tym kalkulatorom zwykle brakuje trochę krytycyzmu.

Zdecyduj sam

Nie zawsze opłaca się wykorzystać pełnię zdolności kredytowej. Sam zdecyduj, czy powinieneś wnioskować o wariant, który zostawi ci jeszcze jakąś swobodę manewru, czy od razu poprosić o maksymalną możliwą kwotę kredytu. Pamiętaj jednak, że to ty jesteś odpowiedzialny za wybór kwoty kredytu: niezależnie od tego, co obliczy bank, zawsze będziesz musiał poradzić sobie ze spłatą rat.


Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Pożyczki online – na co uważać?

Pożyczki online – na co uważać?


Autor: Get-Money.pl


Pożyczki udzielane przez internet stają się coraz popularniejsze. Nie dziwi więc, że coraz więcej osób wyraża swoje niezadowolenie, ciskając często niezasłużone gromy w firmę pożyczkową. Co zrobić, żeby na pożyczce online stracić jak najmniej i nie żałować swojej decyzji?


Primo – regulamin

W zasadzie cały ten artykuł należałoby poświęcić problemowi regulaminów. Mało kto je czyta, mało kto analizuje umowy pożyczki, prawie nikt nie wyjaśnia z przedstawicielem firmy swoich wątpliwości. Aż szkoda poświęcać temu zagadnieniu więcej miejsca: oczywiście, są to dokumenty nudne, nieciekawe, trudne, czasem dwuznaczne, ale po prostu trzeba się z nimi zapoznać. Zdecydowana większość firm pożyczkowych to uczciwe podmioty – uczciwe w tym sensie, że nie robią niczego, o czym by w regulaminie mowy nie było. A że się pożyczkobiorcy czytać nie chciało to inna sprawa. Zróbmy tak: ja nie będę ci więcej głowy zawracał uwagami w takim tonie i na ten temat, ale obiecaj, że pożyczki online potraktujesz rozważnie i przeczytasz warunki usługi.

Po drugie – zaufanie

Zaufanie tam, gdzie w grę wchodzą pieniądze, jest bardzo ważne. Oczywiście, że raczej nie zaprzyjaźnisz się z firmą pożyczkową, ale musisz mieć pewność, że również twoje interesy są jakoś chronione. Ponieważ parabanki nie są objęte nadzorem KNF, nie możesz korzystać z praw, jakie mają klienci banków, a które daje Prawo Bankowe. Wszystkie twoje uprawnienia i możliwości muszą być wymienione w umowie pożyczki, która ma charakter umowy cywilnoprawnej.

Rzecz jasna papier to nie wszystko – po środki prawne sięga się zwykle w ostateczności. Skorzystaj z internetu, żeby sprawdzić wybraną firmę pożyczkową. Oczywiście każda będzie miała sporo negatywnych opinii: że pracownicy nieuprzejmi, kiedy chcą odzyskać dług, że wezwania do zapłaty drogie, że oprocentowanie wysokie. Właśnie dlatego masz się z tym zapoznać – żeby wiedzieć, kiedy i jakie konsekwencje na ciebie spadną, o ile jakiekolwiek. Pożyczka online pod tym względem niczym nie różni się od wszystkich innych narzędzi kredytowych.

Po trzecie – szybkość

Pożyczki pozabankowe przez internet są szybkie – to ich główna zaleta. Jeśli więc nie da się zrobić przelewu wewnętrznego, bo firma ma konto w innym banku, stracisz czas. To jest drobiazg, którym czasem nie trzeba się przejmować, ale w niektórych sytuacjach naprawdę potrzeba pieniędzy w kwadrans – wtedy takie detale zaczynają mieć znaczenie, dlatego skup się również na nich.

Co warte podkreślenia: jeśli uda się znaleźć firmę, która korzysta z tego samego banku co ty, to zyskasz również na spłacie: będziesz mógł zrobić ją w ostatniej chwili bez obaw, że przelew nie dotrze do odbiorcy na czas.

Sprawa czwarta: wysokość pożyczki

Większość firm pożyczkowych oferujących pożyczki online pozwala na stopniowe zwiększanie limitu wraz z każdą kolejną pożyczką. Zwykle jednak okazuje się, że pierwsza pożyczka nie może być tak wysoka, jak mówią o tym foldery reklamowe. Czasem przy dobrej wypłacie nie uda ci się wziąć 500 złotych pożyczki, a niekiedy zamiast 1200 dostaniesz 800 – to sprawy regulowane wewnętrznymi zasadami firm i tak naprawdę nikt nigdy nie dowie się, dlaczego tak, a nie inaczej to działa. Ważne jednak, żebyś na reklamy patrzył z pewnym dystansem: nie wszystko, o czym się w nich mówi, będzie dla ciebie możliwe.

Zdrowy rozsądek zawsze w cenie

Pamiętaj o tym, żeby pożyczać odpowiedzialnie. Wybór firmy może cię sporo kosztować, ale jeszcze poważniejsze problemy czekają na tych, których skusiła wizja łatwych pieniędzy bez zabezpieczenia: pożyczkę trzeba będzie spłacić, i to, że twojej zdolności nie weryfikuje wnikliwie pożyczkodawca, nie zwalnia cię z obowiązku rozważnego wnioskowania o pożyczki.


Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Definicja i warunki otrzymania kredytu inwestycyjnego

Definicja i warunki otrzymania kredytu inwestycyjnego


Autor: Robert Malanowski


Kredyt inwestycyjny, zgodnie z jego nazwą, jest przeznaczony na rozwój planowanych przez firmę inwestycji. Rozwój przedsiębiorstwa jest niezbędny, aby prowadzona działalność przynosiła dochody i z czasem osiągnęła odpowiednią pozycję na rynku.


Inwestycje są zatem podstawą właściwego prosperowania każdego przedsiębiorstwa. Banki posiadają w swojej ofercie propozycje kredytów, które właściciel firmy może przeznaczyć w zasadzie na dowolny cel, pod warunkiem, że będzie on związany z działalnością przedsiębiorstwa.

Kredyty inwestycyjne często są udzielane na bardzo elastycznych zasadach, dopasowanych do konkretnego klienta. Dlatego naprawdę warto sprawdzić, co banki mają nam do zaproponowania, bo może się okazać, że taka pomoc zapewni naszej działalności sukces i dalszy rozwój. Staż firmy jest bardzo ważny, czym dłużej firma funkcjonuje na rynku, tym większe ma szansę na otrzymania kredytu inwestycyjnego na korzystnych warunkach i na znaczną kwotę pieniędzy. Ale wiele banków posiada w swoich zasobach oferty, które mają bardzo dobre warunki i nie wymagają długiego stażu na rynku gospodarczym. Niewątpliwie istnieją oferty, w których wymaganych okresem działalności firmy na rynku jest rok, aczkolwiek w przypadku firm jednoosobowych i tak zwanych wolnych zawodów, niektóre banki deklarują, że są gotowe udzielić kredytu inwestycyjnego firmom nie spełniających tego warunku, jak również zupełnie nowym przedsiębiorstwom. Warunkiem jest jednak posiadanie przez firmę dobrej kondycji finansowej i brak jakichkolwiek zadłużeń.

Kolejnym ważnym aspektem kredytu inwestycyjnego są wymagane przez bank dokumenty. Kredytodawcy zapewniają, że zmniejszają ilość formalności do minimum. Niektóre banki posiadają możliwość zaciągnięcia kredytu inwestycyjnego przez Internet. Jeśli jednak formalności mają zostać wypełnione w oddziale banku, zakres wymaganych zaświadczeń jest zależny od profilu firmy, zakresu działalności i jej formy prawnej. Z pewnością bank będzie wymagał od kredytobiorcy dokumentów rejestracyjnych, takich jak NIP, REGON, czy też zaświadczenia o wpisie do KRS. Ponadto konieczne jest okazanie zestawień finansowych, dokumentujących dochody i wydatki firmy za ostatnie okresy rozliczeniowe. Dla większości instytucji finansowych niezbędny jest biznes plan, zawierający dane dotyczące planowanych inwestycji, który dowiedzie, że firma będzie w stanie spłacić zaciągnięte zobowiązanie.

Kredyt dla firm z reguły wymaga ustanowienia zabezpieczenia. Przeważnie jest to zabezpieczenie rzeczowe. Najpopularniejsze jest poręczenie majątkowe lub zabezpieczenie w postaci hipoteki nieruchomości. Niektóre banki przyznają kredyty dla firm bez jakiegokolwiek zabezpieczenia pod warunkiem, że kwota zaciągniętego zobowiązania nie przekroczy wysokości ok. 200 tysięcy złotych. Jednak jest to tylko wartość przybliżona. Rynek usług bankowych nieustannie się rozwija i wartości poszczególnych ofert również ulegają dynamicznym zmianom. Zabezpieczenie kredytu na inwestycje, poza wspomnianą hipoteką, może stanowić również weksel, gwarancja bankowa, przelew wierzytelności na zabezpieczenie, zastaw rejestrowy, poręczenie, a nawet kaucja środków pieniężnych lub blokada pieniędzy na rachunku bankowym – to tylko część możliwości sposobu zabezpieczenia kredytu.


Ranking kredytów dla firm dostępnych w polskich bankach - zbiór ofert banków przeznaczonych dla firm

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Jak trafnie wybrać firmę doradczą w zakresie dotacji unijnej?

Jak trafnie wybrać firmę doradczą w zakresie dotacji unijnej?


Autor: tomaszhoffmann


Czy można polegać na doradcach dotacyjnych? Czy dobrym rozwiązaniem jest zapłata tylko w przypadku sukcesu - dotacji na naszym koncie bankowym? A może najlepiej o dotacje starać się samemu?


Wybór właściwego konsultanta, który wesprze nas w pozyskaniu dofinansowania inwestycji, jest nie tylko trudnym, ale też odpowiedzialnym zadaniem. Od trafności naszej decyzji może zależeć zarówno czy grant zostanie nam przyznany, czy będziemy mogli w pełni wykorzystać przyznaną kwotę, oraz co najważniejsze może zależeć utrata jedynej, ostatniej szansy pozyskania dotacji. Stawka może być bardzo wysoka nie tylko ze względu na potencjalne wynagrodzenie, na które się zdecydujemy, ale także wartość uzyskanych lub utraconych korzyści. Zatem, na którego konsultanta postawić? Czy kierować się czymś więcej niż wyczuciem i doświadczeniami innych?

Rola konsultanta dotacyjnego

Krajobraz grantów dla firm ukształtowany jest przez dwa żywioły. Z jednej strony administracja, która ma na celu wdrażanie norm (prawo) i zachęt (dotacje) dla zapewnienia odpowiedzialnego i trwałego rozwijania gospodarki. Z drugiej działa biznes, którego nadrzędnym celem jest tworzenie zysku dla właścicieli. Doradcy dotacyjni od samego początku stanowią, bardzo potrzebną rolę swoistego tłumacza pomiędzy urzędnikami, którzy odpowiadają za wdrażanie w codzienne życie zamierzeń polityków a biznesmenami, którzy w genach mają zapisane maksymalizowanie efektywności. W dobie internetu, po bez mała 10 latach kumulowania doświadczeń fundusze nie stanowią już dla przedsiębiorców wiedzy tajemnej. Dlatego informacje o źródłach dotacji, planowanych naborach czy zasadach przygotowania „wygrywającej” aplikacji to zdecydowanie za mało, aby sprostać oczekiwaniom zleceniodawcy poszukującego doradcy w zakresie subsydiów.

Badania rynkowe (np. ARC Rynek i Opinia dla PNO Consultants w 2013) pokazują, że potencjalni beneficjenci poszukują dużo szerszej ekspertyzy zawsze wyrastającej poza samą aplikację dotacyjną. Bardzo ważnym aspektem dla 59% badanych firm okazuje się być analiza przeprowadzona przez konsultantów w zakresie możliwości dotacyjnych. Firmy zaczynają patrzeć na subsydia w sposób strategiczny, chcą ten element funkcjonowania gospodarki uwzględniać w swoich planach rozwojowych, budować na nich swoją przewagę konkurencyjną. W takiej sytuacji doradcy muszą nie tylko mieć głębokie rozeznanie o potencjalnie dostępnych dotacjach w całej perspektywie budżetu unijnego, wiedzę o celach Komisji Europejskiej i polskiego rządu w zakresie rozwoju gospodarki, ale przede wszystkim rozumieć sposób funkcjonowania przedsiębiorstwa swojego klienta aby wskazać i wykorzystać wspólne pola dla tej dość trudnej czasami układanki. Na koniec doradca powinien mieć odwagę, przed podjęciem decyzji o aplikowaniu, przedstawić wszystkie ryzyka klientowi, u którego widzi możliwość pozyskania dotacji, ale jednocześnie ocenia, że prawdopodobieństwo jej niewykorzystania lub nawet odebrania jest wyższe od przeciętnego. Nie chodzi tylko o ryzyko finansowe projektu z powodu samego dofinansowania, ale także w ostatecznym rozrachunku potencjalnie niepotrzebne koszty, z którymi wiąże się pozyskanie wsparcia.

Istotnym aspektem dla starających się o dotacje zgodnie z tymi samymi badaniami jest zarządzenie przez konsultanta procesem przygotowania aplikacji o grant. Proces ten najczęściej jest bardzo kompleksowym przedsięwzięciem, wymagającym cross-funkcyjnych ustaleń we wszystkich wymiarach działania firmy; od codziennych operacji poprzez taktykę po strategię, skompletowania dokumentów wspierających i zaangażowania/zmotywowania wielu osób, dla których aplikowanie jest kolejnym z obowiązków. Dla firmy doradczej pozyskanie dotacji jest celem wiodącym, co powinno gwarantować fokus na zadaniu i dopilnowanie najwyższej jakości podejmowanych działań. Firma doradcza, która nie tylko dysponuje ekspertyzą dotacyjną, ale także ma profesjonalnych projekt managerów zadba o planowe przeprowadzenie wszystkich działań pomimo – jak to zwykle bywa – bardzo napiętego grafika. Ma to niebagatelne znaczenie dla ostatecznego rezultatu i komfortu wszystkich stron zaangażowanych w działanie.

Niezwykle ważną wartością, na którą zwracają uwagę beneficjenci, jest wzięcie przez firmę doradczą odpowiedzialności za wykorzystanie dotacji w całym jej czasookresie: od podjęcia decyzji o aplikowaniu do zakończenia okresu trwałości. A zaprojektowanie losów dotacji w jej wieloletnim życiu wymaga doświadczenia, wiedzy, umiejętności przewidywania i ograniczania ryzyk – po stronie oczekiwań urzędników, ale też ze względu na oczywistą zmienność w realizowanym projekcie ze strony wymagań biznesowych. Zarządzenie projektem objętym dotacją przez firmę doradczą to nie tylko reagowanie na bieżące wymagania: zapewnienie wypełnienia wszystkich (często niewystępujących w niedotacyjnym funkcjonowaniu firmy) obowiązków w trakcie realizacji, sprawozdawczość, kontrolę postępu. Zarządzanie powinno uwzględniać przewidywanie – i o ile to możliwe – zapobieganie trudnościom, właściwą komunikację wewnętrzną, ale też z urzędnikami, szczególnie w przypadku konieczności dokonania zmian w projekcie.

Korzystanie z dofinansowania, szczególnie w zakresie działań badawczo-rozwojowych coraz częściej wiąże się dla beneficjenta ze spełnieniem wymogu nawiązania współpracy z jednostką naukowo-badawczą. Także sięgnięcie po dotacje z Komisji Europejskiej może wiązać się z koniecznością zawiązania konsorcjum. Jeśli firma nie ma doświadczeń w tym obszarze to jest oczywiste, że może oczekiwać od konsultantów dotacyjnych wsparcia w wyszukaniu i doborze partnerów w projekcie, a następnie takiego sformalizowania tego partnerstwa, aby wypełnić wymogi nakładane przez udzielających grant przy maksymalnym zabezpieczeniu własnych interesów.

Ostatnim – ale z pewnością nie mniej istotnym aspektem współpracy pomiędzy beneficjentem, a firmą doradczą – jest rola tej ostatniej w przypadku wystąpienia trudności na styku z instytucjami odpowiedzialnymi za dotację. Niestety do takich trudności dochodzić może zarówno z powodów leżących po stronie beneficjenta (np. na tle zmian w realizowanym projekcie) jak i urzędników, którzy obsługują projekt (np. z powodu różnic interpretacyjnych). Firma konsultingowa w takiej sytuacji powinna w oparciu o swoje doświadczenia, dogłębną znajomość danego programu, obowiązującego prawa i case studies z danego obszaru wesprzeć klienta w ocenie sytuacji, w podjęciu optymalnych kroków w celu eliminacji zaistniałych trudności tak, aby ograniczyć zagrożenia, a jeśli będzie taka potrzeba wskazać i przedsięwziąć wszystkie możliwe działania w celu ochrony interesów klienta.

Czym kierować się wybierając firmę doradczą?

Aby odpowiedzieć na tak postawione pytanie należy najpierw podjąć decyzję czego nasza firma oczekuje od konsultanta dotacyjnego. Jeżeli celem jest zatrudnienie konsultanta, którego zadaniem będzie przygotowanie tzw. wygrywającej aplikacji to z pewnością wystarczy zweryfikować jego dotychczasowe osiągnięcia w takim samym programie w jego wcześniejszych naborach. Musimy jednak wówczas, w celu minimalizacji rozczarowań, zadbać o weryfikację przygotowanego wniosku pod kątem realizowalności zobowiązań (wypowiedzianych i wynikających z wytycznych programowych) podejmowanych w przypadku ewentualnego podpisania umowy o przyznaniu dotacji. Jest to szczególnie krytyczne jeśli ustaliliśmy z konsultantem wynagrodzenie za sukces. Taki sposób wynagradzania może zachęcać do nieetycznego działania doradcy, który silniej będzie dbał o pozytywną ocenę samego wniosku niż interes jego klienta z perspektywy realizacji dotacji po jej ewentualnym przyznaniu.

Na rynku dotacji można zaobserwować jednak bardzo pozytywny trend polegający na tym, że coraz więcej firm dostrzega wartość we współpracy z doradcami-ekspertami w danej dziedzinie pomimo kosztów, które na taką współpracę trzeba zarezerwować. Jeśli zatem chcemy w konsultancie mieć nie tylko wyręczenie w napisaniu aplikacji, ale wsparcie w innych obszarach korzystania z dotacji powinniśmy zweryfikować gotowość dostawcy usługi na wzięcie odpowiedzialności za te inne obszary oraz zweryfikować jego doświadczenia w oczekiwanych aspektach. Weryfikacja ta może oprzeć się nie tylko o ustne lub lepiej pisemne zapewnienia oferenta, ale także sprawdzenie przedstawionych przez niego referencji. Taka pełna współpraca polegająca na powierzeniu całości zarządzania dotacją wyspecjalizowanemu dostawcy, jeżeli będzie realizowana jest prawidłowo, z pewnością zapewni komfort i sukces w korzystaniu z dofinansowania.


Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Dlaczego kredyt gotówkowy jest łatwiejszy w uzyskaniu niż inne kredyty?

Dlaczego kredyt gotówkowy jest łatwiejszy w uzyskaniu niż inne kredyty?


Autor: Robert Malanowski


Dziś nie łatwo jest uzyskać kredyt. Żeby móc się o niego ubiegać, należy spełnić mnóstwo warunków, poczynając od przedstawienia długiej listy dokumentów, aż po wkład własny. Dawniej o kredyt było łatwiej. Procedury jego uzyskania nie były tak skomplikowane i rygorystyczne, jak w obecnym czasie.


Mimo, że wielu zadłużonych ludzi nie spłaca swoich kredytów, co jest głównym powodem tego, że dziś o kredyt jest znacznie trudniej, to mimo wszystko banki wciąż zachęcają do pożyczania.

Kredyt dla przeciętnego Kowalskiego z zasady jest trudny w uzyskaniu. Jeśli nie ma się odpowiedniej zdolności kredytowej, sporych dochodów, porządnego etatu na czas nieokreślony i nieskazitelnej historii kredytowej, to nie można żyć złudzeniami, że jakikolwiek kredyt się dostanie. Oczywiście każdy bank ma swoje zasady, sposoby wyliczeń zdolności kredytowej itd. i jeśli w jednej placówce nie uzyska się pieniędzy, można próbować w następnych, aż do skutku. Nie mniej jednak, niemal wszystkie banki łączy jedno- jeśli już są skore do udzielania kredytów, to raczej pożyczają pieniądze w kredycie gotówkowym.

Dlaczego łatwiej jest uzyskać kredyt gotówkowy, niż innego typu kredyt?

Każdy rodzaj kredytu rządzi się swoimi zasadami. Na innych zasadach jest udzielany kredyt mieszkaniowy, na innych kredyt samochodowy itd. Każdy bank chce zarabiać na swoich produktach i do tego chce zarabiać w bezpieczny sposób. Jeśli bank jest skory udzielić kredytu, to takiego, który będzie dla niego zarówno bezpieczny, jak i dochodowy, a takim jest właśnie kredyt gotówkowy. Bank udzieli go chętniej dlatego, że jest on po pierwsze krótkoterminowy, więc w szybkim czasie klient go spłaci, a bank na tym zarobi.

Po drugie jest to drogi produkt, bo obwarowany wszelkimi ubezpieczeniami i wysokim oprocentowaniem, więc bank zarobi więcej, niż na jakimkolwiek innym produkcie w tak krótkim czasie. Przy udzielaniu kredytu gotówkowego bank nie wymaga zabezpieczeń, bo jest to produkt zazwyczaj ubezpieczony, więc jeśli okazuje się, że klient nie jest w stanie go spłacić, to nie jest to aż tak wielki problem dla banku, jak w sytuacji, gdy ktoś zaciągnął kredyt bez ubezpieczenia, bez wkładu własnego i bez zabezpieczeń. Wtedy bank ma problem i będzie chciał odzyskać pożyczone pieniądze na wszelkie możliwe sposoby, a to wiąże się z tym, że wiele długich lat będzie miał problem z niewypłacalnym klientem. Jak wiadomo na niewypłacalnych klientach się nie zarabia i jest to zmora wszelkich banków.


Ranking kredytów gotówkowych dostępnych na polskim rynku - pomocne zestawienie przy szukaniu kredytów.

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Jakie są rodzaje odsetek?

Jakie są rodzaje odsetek?


Autor: Arek Czapla


Odsetki zawsze oznaczają pieniądze – te, które można zyskać lub stracić i zależne to jest od tego, jakie to są odsetki: ustawowe, kapitałowe, karne, maksymalne, zmienne, stałe itp.



Warto więc wiedzieć coś więcej na ten temat, by móc bezpiecznie czytać wszystkie "drobne druczki".

Pamiętaj! Ogólnie rzecz biorąc – odsetki to opłata za udostępnienie pieniędzy.

Płacone są one bankowi jako wynagrodzenie za pożyczenie pieniędzy (gdy raty nie są płacone w terminie, to płaci się więcej), a bank płaci je nam za to, że powierzamy mu nasze oszczędności. Odsetki są również płacone przez osoby, które nie uregulowały w terminie rachunku za gaz lub prąd.

Wysokość odsetek

Najczęściej ustalana jest przez strony w umowie. W tej sprawie mają one pewną dowolność, ale jest ona ograniczona jednak przez prawo.

Pamiętaj! Minister Finansów określa okresowo tzw. odsetki maksymalne. Dotyczą one zarówno kredytu czy pożyczki, jak również kary za niewykonanie lub nieterminowe wykonanie umowy (są tzw. odsetki karne za zwłokę).

Dla przykładu: gdy strony w umowie określiły wyższą wysokość kary, to klauzula taka będzie nieważna, a poszkodowanemu należą się jedynie odsetki maksymalne, natomiast gdy umowa nie zawiera wcale wysokości odsetek, to strona poszkodowana może domagać się odsetek ustawowych, których poziom wyznaczany jest przez Radę Ministrów.

Odsetki wobec państwa

Odrębnie regulowane są nasze zobowiązania wobec państwa, ZUS-u oraz samorządów, czyli wszelkie podatki czy obowiązkowe składki.

Są to tzw. odsetki podatkowe (inna nazwa odsetki budżetowe albo za zwłokę od zaległości podatkowych).

Płacone są wtedy, gdy w terminie nie opłaci się swoich zobowiązań (np. za spóźnienie z zapłatą podatku).

Pamiętaj! Działa to także w druga stronę i my także mamy prawo domagać się takich odsetek, gdy np. ZUS nie wypłaci nam w terminie świadczenia.

Odsetki kapitałowe

Mówi się o nich w przypadku brania pożyczki lub zakładania lokaty bankowej.

Kwota odsetek od tego samego kapitału różni się zależnie od sposobu ich naliczania. W kontaktach z bankami można spotkać się z następującymi terminami:

  • odsetki proste, które oblicza się od kapitału po upływie określonego okresu (z dołu);
  • dyskonto, to odsetki, które obliczane i pobierane są z góry;
  • odsetki składane, tutaj po umówionym okresie odsetki dolicza się do kapitału i w kolejnym przedziale czasu odsetki oblicza się od kwoty łącznej.


Rozróżnia się też odsetki stałe, gdzie oprocentowanie nie ulega zmianie przez cały czas trwania umowy lub odsetki zmienne, które dotyczą długoterminowych umów (np. kredytów hipotecznych). Wtedy odsetki mogą ulegać zmianom w zależności od wysokości różnych wskaźników międzybankowych – to oprocentowanie zmienne.

Stosuje się też czasem połączenie stałego i zmiennego oprocentowania (np. w przypadku niektórych obligacji skarbowych).

Oprocentowanie rzeczywiste

Pamiętaj! Oprocentowanie nominalne = odsetki, które są obliczone jedynie od kwoty pożyczki. Nie może ono przekroczyć odsetek maksymalnych 25%.

Ale trzeba tutaj pamiętać o tym, że banki, szczególnie parabanki pobierają dodatkowe opłaty (np. prowizję za przyznanie kredytu, ubezpieczenie).

Trzeba więc zawsze pytać się o oprocentowanie rzeczywiste (rzeczywista roczna stopa oprocentowania RRSO). Jest to procentowy stosunek wszystkich kosztów kredytu do pożyczanej kwoty.

Ten, kto udziela kredytu konsumenckiego ma obowiązek podać nam całkowity jego koszt, czyli RRSO.


Finanse osobiste - artykuły, porady, ciekawostki...

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Która lokata jest dobra na kryzys finansowy?

Która lokata jest dobra na kryzys finansowy?


Autor: Robert Malanowski


Kiedy na świecie szaleje kryzys, a kolejne rynki finansowe i bankowe zmagają się z problemami braku klientów, mniejszych wpływów i ogromnych wahań na giełdach światowych, w Polsce coraz więcej mieszkańców decyduje się na oszczędzanie.


To właśnie w nim widzą szansę na zapewnienie sobie stabilności finansowej i bezpiecznej przyszłości. Jednak, czy takie zachowanie jest w stu procentach słuszne?

Banki biją się o klienta

W dobie kryzysu Polacy coraz staranniej dobierają oferty bankowe, zarówno dotyczące zwykłego założenia konta w banku, jak i o wiele bardziej poważnej decyzji, jaką jest założenie lokaty. Zanim podpiszą umowę i zlecą przelew na swoje nowe konto lokatowe, zamrażając na nim pieniądze na kolejne miesiące lub lata, muszą najpierw bardzo dokładnie tą umowę przejrzeć i przeanalizować.

Taka opieszałość w działaniu klientów – którzy do tej pory zwykle podejmowali decyzję pod wpływem chwili, bez wnikania w szczegóły oferty – jest dla wielu banków wybitnie frustrująca. Większość z nich prowadzi więc agresywne kampanie reklamowe, niejako bijąc się między sobą o klienta i walcząc z konkurencją niekoniecznie w pełni czystymi metodami.

Taka konkurencja między bankami wbrew pozorom nie zawsze wychodzi klientom na dobre. Doprowadza bowiem do licznych przekłamań w reklamach (np. podawane wysokie oprocentowanie kusi odbiorcę, ale potem okazuje się, że to oprocentowanie lokat w skali rocznej a nie miesięcznej, co jest o wiele mniej korzystne).

Wybierz odpowiednią lokatę

Z drugiej strony, zawzięta konkurencja między bankami sprawia, że klienci mogą wybierać w dziesiątkach różnych ofert, różniących się nawet kilkoma punktami w skali oprocentowania, niższą prowizją lub brakiem opłat manipulacyjnych.

Jak jednak wybrać lokatę, która spełni wszystkie oczekiwania i rzeczywiście będzie dla nas zarabiać? Przede wszystkim, nie ulegać namowom konsultantów, którzy z marszu proponują ofertę w wersji standard. Warto zapytać o jej inne formy – na dłuższy lub krótszy czas, z innym oprocentowaniem lub minimalną kwotą własną.

Konsultanci zazwyczaj na siłę „wpychają” klientom standardowe oferty swoich banków, które mimo że zachwalane jako najlepsze lokaty, to nie zawsze odpowiadają wymogom każdego odbiorcy. W takich sytuacjach – jeśli bank nie zaoferuje nam innej propozycji – warto sprawdzić oferty u konkurencji. Jeśli zaś nie mamy czasu na chodzenie po bankach, to zawsze można się poradzić doradcy finansowego.


Ranking najlepszych lokat dostępnych w 2013 roku - tutaj znajdziesz wszystkie najważniejsze informacje na temat produktów oszczędnościowych.

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Biuro rachunkowe wczoraj i dziś

Biuro rachunkowe wczoraj i dziś


Autor: Piotr Kocisz


Mało kto dziś wie, jak przed laty wyglądała praca w biurze rachunkowym. Wbrew pozorom, owo „przed laty” nie oznacza wcale zamierzchłej przeszłości. Wszak wszechobecna dziś komputeryzacja pojawiła się u nas dopiero w latach dziewięćdziesiątych ubiegłego stulecia. A jak było przedtem?


Przedtem, wchodząc do biura rachunkowego w jakimś zakładzie pracy, czyli w obecnej firmie, widziało się panie siedzące przy biurkach i skrobiące coś zawzięcie w dużych zeszytach lub arkuszach z rubrykami. Na stołach stały duże liczydła umożliwiające szybsze przeliczanie większych sum. W biurze takim było zupełnie cicho. Wypełniając ręcznie wszelkie dokumenty finansowe, trzeba było naprawdę uważać żeby się nie pomylić.

Dzisiejsze biura rachunkowe wyglądają zupełnie inaczej. Już od progu słychać szum komputerów, drukarek i niszczarek. Przed każdym pracownikiem stoi cieniutki monitor, na którym widoczne są wszystkie wykonywane operacje. Praca w takim biurze wymaga dziś zupełnie innych umiejętności niż kiedyś. Kiedyś pracownicy takich biur musieli umieć liczyć. Dziś muszą oni biegle obsługiwać odpowiednie programy komputerowe. Czy jest łatwiej? O to trzeba by zapytać kogoś, kto się tym zajmuje. Programy komputerowe do księgowości przyspieszają pracę i umożliwiają wykonywanie o wiele więcej czynności w określonym czasie. Z drugiej strony zasady pracy w starych biurach nie zmieniały się tak często i nie trzeba było wciąż uczyć się nowych rzeczy.

Często mówi się, że komputeryzacja poszczególnych gałęzi gospodarki odebrała pracę wielu ludziom. Z jednej strony, tak jest. Z drugiej jednak strony, wraz z rozwojem gospodarki rynkowej powstaje coraz więcej firm. Niezależnie od tego, czy są to firmy produkcyjne, handlowe czy usługowe, wszystkie one potrzebują obsługi księgowej. Każda najmniejsza operacja handlowa musi być udokumentowana. Dokumentami takich operacji są faktury. Biura rachunkowe zajmują się przepływem faktur, których istnieje kilka rodzajów. Do wystawiania ich służą nowoczesne programy komputerowe. Z programów do faktur korzystają wszystkie biura rachunkowe. Programy takie wyposażone są w mnóstwo pożytecznych funkcji ułatwiających i przyspieszających pracę.


Biuro rachunkowe Grodzisk Mazowiecki

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Gdzie kupować waluty? Kantor internetowy czy platforma wymiany walut?

Gdzie kupować waluty? Kantor internetowy czy platforma wymiany walut?


Autor: Monika Szyszko


Dziś, chcąc zakupić waluty obce mamy wiele możliwości do wyboru. Tradycyjnie można udać się do kantoru. Wybierając tę opcję nie należy jednak nastawiać się na uzyskanie korzystnej dla nas ceny.


Sytuacja wygląda jeszcze gorzej w przypadku kupowania waluty w banku. Gdy operujemy niewielkimi kwotami różnice kilku groszy nie mają dla nas większego znaczenia. Niezależnie jednak od tego, czy kupujemy walutę za kilkanaście, czy kilka tysięcy, chyba warto kupić ją po najkorzystniejszym kursie. Dziś, w dobie wszechobecnego internetu, najlepszych zakupów dokonamy bez konieczności wychodzenia z domu. Naprzeciw naszym potrzebom wychodzą ze swoją ofertą kantory internetowe i platformy wymiany walut. To te dwie formy działalności zdobywają coraz więcej klientów w tej gałęzi usług finansowych. Platformy oferują korzystniejsze kursy wymiany w porównaniu do kantorów internetowych, ale mają swoje ograniczenia. W platformach wymiany walut to użytkownicy, za pośrednictwem platformy, sprzedają sobie waluty po ustalonym przez siebie kursie. Mamy dzięki temu pewność, że kupujemy najtaniej.

Ograniczeniem platform jest zawężenie ich działalności do wymiany czterech głównych walut (euro, dolara amerykańskiego, funta brytyjskiego i franka szwajcarskiego), ponieważ to głównie tymi walutami operują ich użytkownicy. Kantory, nie tylko te internetowe, zaczynają specjalizować się w sprzedaży i wymianie mniej popularnych walut. Innym atutem kantorów internetowych jest posiadanie przez nie kont w wielu bankach. Jest to istotne dla klienta, ponieważ przelewając swoje pieniądze na rachunek w tym samym banku, w którym posiada konto nie ponosi on kosztów jak przy przelewie międzybankowym. Dodatkowo cała operacja trwa tylko chwilę, co pozwala zaoszczędzić sporo czasu. Ostra konkurencja wśród kantorów internetowych i platform wymiany walut stwarza coraz dogodniejsze warunki dla ich klientów i pozostaje mieć nadzieję na utrzymanie się tej sytuacji.


kantor internetowy

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Jakie informacje o nas znajdują się w Biurze Informacji Kredytowej (BIK)?

Jakie informacje o nas znajdują się w Biurze Informacji Kredytowej (BIK)?


Autor: kubarefer


W czasach, gdy prywatność każdego z nas może zostać naruszona czy skradziona, coraz częściej kontrolujemy ilość i rodzaj danych, jakie przekazujemy różnym firmom czy instytucjom. BIK to instytucja przechowująca chyba najważniejsze dla nas informacje - finansowe.


Biuro Informacji Kredytowej, oprócz danych dotyczących niespłaconych na czas kredytów, ma w swojej bazie cały szereg informacji, o których często my sami nie mamy pojęcia. Okazuje się bowiem, że BIK otrzymuje od banków wiedzę nie tylko o naszej negatywnej historii kredytowej, ale także wszystkie dane powiązane z naszymi finansami.

Jak mówi nam jedna z informacji na stronie BIK: "Informacje znajdujące się w BIK dotyczą wszystkich rachunków kredytowych, jakie prowadzą lub prowadziły banki, a więc zarówno tych obsługiwanych prawidłowo, jak i tych, które spłacane są lub spłacane były nieterminowo. Innymi słowy: BIK przetwarza wszystkie informacje przekazane przez bank; zarówno pozytywne (kredyty spłacane terminowo), jak i negatywne (kredyty spłacane z opóźnieniem)".

Oprócz tego, Biuro Informacji Kredytowej ma w bazie wszystkie nasze dane personalne, które przekazaliśmy bankowi podczas zakładania konta osobistego czy zaciągania kredytu gotówkowego. Informacje takie są oczywiście pilnie strzeżone, ale udostępniane innym bankom w chwili, gdy wnioskujemy o kolejną pożyczkę lub chcemy przenieść nasze zobowiązania do innego banku.

Właśnie z powodu ogromnej ilości informacji na nasz temat w bazie BIK, tak wielką popularnością cieszą się pożyczki udzielane przez firmy pozabankowe, które nie sprawdzają naszej historii w BIK (tzw. kredyty bez BIK).

Wbrew powszechnej opinii, że BIK archiwizuje i przetwarza jedynie dane z banków, okazuje się, że popularne SKOK-i także podlegają kontroli i udostępniają swoje dane do BIK-u. Jeśli zatem wzięliśmy swego czasu wysokooprocentowany kredyt w Spółdzielczej Kasie Oszczędnościowo-Kredytowej i mieliśmy problem z jego spłatą, dane dotyczące tego zadłużenia także znajdą się w bazie.


więcej informacji na najtanszy-kredyt-gotowkowy.pl

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Kryzys „papierowego złota” początkiem triumfu fizycznego kruszcu.

Kryzys „papierowego złota” początkiem triumfu fizycznego kruszcu.


Autor: Piotr S. Wajda


Historia lubi się powtarzać – tak oto niejeden mógłby podsumować sytuację na rynku złota, łudząco przypominającą tę z jesieni 2008 roku. Wtedy to, ku zaskoczeniu wielu „hurra optymistów”, złoto zanotowało 30-procentową korektę.


Początek tego roku wydaje się być równie niezadowalający dla obecnych i potencjalnych inwestorów, ponieważ wartość metalu osiągnęła niemal 20-procentowy spadek.

Przyczyna niskich notowań kontraktów terminowych na złoto (bo o nich tu mowa) ma kilka źródeł. Zanim kwiecień stał się „przeklętym miesiącem”, w którym to zmasowano zlecenia sprzedaży kontraktów i w efekcie załamano kurs złota, można było dostrzec kilka symptomów zbliżającej się zapaści. Jednym z najistotniejszych czynników stało się wycofywanie przez inwestorów środków z funduszy ETF (przypomnijmy chociażby znanego George Sorosa, który sprzedał 55 procent swoich udziałów w SPDR Gold Trust). W informacyjnym szumie, poddając się znanej ze swojej skuteczności psychologii tłumu, kolejni gracze zaczęli gorączkowo kopiować zachowanie Sorosa. Dodatkowo najbardziej znaczący w branży eksperci stwierdzili jednogłośnie – to koniec hossy na złocie ( Przewiduje ceny złota poniżej 1.000 USD, natomiast Societe Generale „ostrożniej” – do końca 2013 wartość kruszcu ma nie przekroczyć 1375 USD).

Należy też podkreślić, że pobudzająco na wyobraźnię inwestorów podziałała ostatnia plotka (przekazana przez media w formie sensacji), że bank centralny Cypru wyprzedał swoje symboliczne rezerwy kruszcu (13,9 ton). To „wydarzenie” według wielu miałoby wywołać pozbywanie się zasobów przez kolejne europejskie banki. Zewsząd płynące komunikaty o nieopłacalności inwestowania w złoto (spekulacje i zachowania) doprowadziły do trudnej do opanowania paniki wśród funduszy hedgingowych i w efekcie katastrofalnie zaniżyły pozycję złota na Comexie.

Jednak jak pokazuje historia (do której warto ponownie się odwołać), tego typu praktyki mogą stanowić kontarny sygnał kupna kruszcu, który w dalszym ciągu bezdyskusyjnie stanowi jeden z najlepszych sposobów ochrony kapitału przed inflacją.

Spójrzmy tylko na ostatnie praktyki kolejnych banków centralnych, które zwiększają swoje rezerwy metali szlachetnych – Rosja, Kazachstan, Azerbejdżan. Łączny skok zaangażowania tych krajów w fizyczny metal sięga już 75 procent. Rosja w tej chwili posiada 31,8 mln uncji, Kazachstan zakupił już 4 mln uncji, Azerbejdżan 129 tys. uncji. Także Turcja inwestuje w złoto – ostatnio bank centralny w tym kraju nabył 583 tys. uncji i w ten sposób osiągnął sumę 13,73 mln uncji.

Podczas gdy, jak podaje EPFR Global, inwestorzy zaledwie w jednym tygodniu wycofują 883 mln dolarów z funduszy ETF, rynek fizycznego złota zdecydowanie się ożywia. Mennica USA – US Mint 17 kwietnia rekordowo sprzedaje 63,5 tys. złotych monet, Mennica w Australii podwaja sprzedaż, dilerzy z Tokio, Dublina raportują o kilkukrotnym wzroście transakcji.

World Gold Council informuje, że popyt na fizyczne złoto wciąż wzrasta także w Chinach i Indiach, krajach odpowiadających obecnie za ponad połowę światowego zapotrzebowania na kruszec. Statystyki są oszałamiające – w ostatnim półroczu część fizycznego złota, które wykupiły te państwa to 45 procent. Dla porównania w tym samym momencie zeszłego roku było to 29 procent. Detaliczni konsumenci podkreślają – ceny złota wzrosną, bo wciąż zwiększa się popyt na kruszec. Widzimy zatem wyraźnie, że rynek fizycznego metalu zdecydowanie oddziela się od rynku „papierowych obietnic”.

Skąd ten pęd w kierunku królewskiego metalu? Otóż zmasowana produkcja uśmiercającego gospodarkę pustego pieniądza ma się doskonale. Kolejne banki wytaczają coraz dotkliwsze działa w walutowej bitwie. Ostatnio Bank Japonii „dorzucił” do obiegu swoją część, prowokując inne światowe centralne instytucje do analogicznych reakcji. Pieniądz bez pokrycia przedostaje się do gospodarki i zamiast ją stymulować, prowadzi do jej regresu. W tych okolicznościach Mohamed El-Arian, prezes największego na świecie funduszu obligacji – PIMCO potwierdza w „Financial Times”, że złoto to ceniona od lat marka i nieunikniony jest wzrost jego ceny. W podobnym tonie wypowiada się Peter Schiff, prezes Euro Pacific Capital. Złoto będzie wzmacniać swoją pozycję, ponieważ powody, dla których kupuje się kruszec pozostają niezmienne – coraz droższe konsumpcyjne towary, słabnący dolar. Ponadto obecne wyprzedaże według eksperta oczyszczą rynek ze spekulantów i rozpoczną prawdziwy „złoty rajd”.

Marc Faber, wydawca newslettera „Gloom Boom and Doom” twierdzi, że na obecnych spadkach warto dokupować fizyczny metal, ale należy wystrzegać się trzymania go w USA. Dlaczego? Według analityka wyprzedaż kruszcu może być rządową prowokacją. Teraz decydenci zaniżają ceny, aby następnie podać do wiadomości swoim obywatelom, że przechowywanie kruszcu jest nielegalne i wywłaszczyć ich własność. Nieprawdopodobne? Spójrzmy na 1933 rok – wówczas Amerykanie doświadczyli już konfiskaty. Tym razem rząd także może manipulować cenami złota (sztucznie je zaniżając), aby po zabraniu go obywatelom

zdewaluować walutę i wywindować kilkusetkrotnie jego wartość. Niech historia będzie i tym razem lekcją, z której wyciągniemy właściwe wnioski.

Obecnie, między amerykańskimi indeksami giełdowymi a realną gospodarką istnieje przepaść. Jak zauważa Faber:

rozdźwięk doprowadzi z pewnością do wielkiego krachu. Autorytet wśród inwestorów ostrzega, że silna korekta pojawi się już latem tego roku.

Inwestorzy muszą być ostrożni i dokonywać przemyślanych wyborów. Faber, który pozostaje wzorem dla nas, przyznaje: Nie sprzedam mojego złota. Na chwilę obecną maksymalna moja alokacja w złoto stanowi 25 procent aktywów. Kupuję złoto każdego miesiąca. Po ostatnich spadkach kupiłem więcej przy poziomie 1400 USD. Mam zamówienia na zakup przy 1300, 1200 i 1100 USD za uncję”. Faber nie pozostawia wątpliwości: fizyczne złoto chroni twój kapitał przed katastrofą. Jego aktualne niskie ceny to wyjątkowy moment do okazyjnego zakupu. Musimy się jednak spieszyć, ponieważ czasu pozostało niewiele – wkrótce nadejdzie kres preferencyjnych warunków i ceny metalu wzrosną niewyobrażalnie.


Piotr S. Wajda

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Czy Polacy są biedni?

Czy Polacy są biedni?


Autor: Natalia Staśkowiak


Co roku GUS przeprowadza badanie dotyczące poziomu biedy w naszym kraju. Tegoroczne wyniki mogą co niektórych zaskoczyć. Raport dość obszerny w swojej formie przede wszystkim zwraca nam, Polakom, uwagę na to, że ilość rodaków żyjących w skrajnym ubóstwie się zmniejsza. Skąd to wiadomo?


Całe badanie GUS polega zazwyczaj na przeprowadzeniu ankiet wśród osób zainteresowanych. Polacy odpowiadają na kilkadziesiąt pytań. Jeśli ich odpowiedź w większości przypadków była negatywna, to taką osobę zaliczano do odpowiedniego stopnia biedy. Dla wielu taki rodzaj badań nie jest zbyt rzetelny i wiarygodny. Jednak niezaprzeczalnie wskazuje choć w minimalny sposób stopień życia w kraju.

Stereotypy stereotypami, ale jednak większość z nich potwierdziła to, co od dawna było dość znanym problemem, ale niekoniecznie ujawnianym.

Najbiedniejsi ludzie to, jak się okazuje, w dalszym ciągu osoby z niskim wykształceniem i gromadką dzieci. Ponadto, dalej problemem są osoby utrzymujące się wyłącznie z pomocy społecznej czy zasiłków rodzinnych. Co najciekawsze! Biedni to częściej młode osoby, dopiero wkraczające na rynek pracy. Nie oznacza to oczywiście, że osoby przebywające na emeryturze czy rencie żyją dostatnie. Mają jednak zapewniony pewien stały dochód na utrzymanie, co daje małą, ale zawsze płynność finansową.

Pomimo problemów wskazanych w raporcie GUS, Polak nie żyje na ulicy. Co prawda nie od razu jest go stać na zakup nieruchomości za gotówkę, ale zawsze może wziąć kredyt na sfinansowanie marzenia swojego życia. Państwo stara się oczywiście w tym pomóc. Finansuje różne programy dla młodych ludzi, m.in. Rodzina na swoim czy Singel na swoim.

Ile musimy zarobić, by nie być biednym?

Według badania kwota, powyżej której nie jesteśmy już uznawani przez państwo za biednych, to nieco ponad 1800 zł przy czteroosobowej rodzinie. Wydaje się to dość dziwne, szczególnie, jeśli mieszkamy w dużym mieście i wynajmujemy mieszkanie za 2000 tys. zł. Nie mamy jednak wówczas co liczyć na zbyt dużą pomoc socjalną, w końcu zarabiamy i mamy się dobrze.

GUS jednak mimo wszystko nas pociesza, wskazując, że nie jesteśmy już biedną Polską, żyjącą na poziomie państw afrykańskich. Jesteśmy dość biednym państwem, ale cóż, żyjemy wśród najbogatszych gospodarek świata. Tak, jakby miało to znaczenie podczas codziennych zakupów i przy odbieraniu comiesięcznej pensji.

Raport raportem, a czy coś się zmieni. Nie wiadomo. Z biedą nasze państwo boryka się już od dawna, raz jest lepiej raz gorzej. Kryzys jednak wciąż jest widoczny.

Co z tymi dziećmi?

O tym, ile wydajemy na dzieci, wiedzą rodzice. Wyprawka do szkoły, wakacje, jedzenie czy ubrania. Często na jedno dziecko potrzeba kilkaset złotych miesięcznie. Nie ma się zatem co dziwić temu, że biedę mniej odczuwa małżeństwo bezdzietne, aniżeli dla przykładu z czwórką dzieci.

Podsumowując

Wydaje się, że jeszcze przez najbliższe kilka lat nadal będziemy próbować dogonić Niemcy czy Szwajcarię. Z doświadczenia wiadomo, że mamy na to raczej nikłe szanse. Dla przeciętnego Polaka nie ma to chyba jednak większego znaczenia. Ważne, by wystarczyło na zakup domu, jedzenie i podstawowe potrzeby bez codziennego martwienie się o to, co będzie.

W kazdym razie z kredytami na mieszkanie nie pożegnamy się zbyt szybko, zwłaszcza, że ceny mieszkań nie spadną nagle z dnia na dzień.


http://polishproperty.eu/

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Polska pogrążona w kryzysie czy zielona wyspa?

Polska pogrążona w kryzysie czy zielona wyspa?


Autor: Marta Michałek-Machniewska


Premier Donald Tusk w kolejnych przemówieniach, czy to na sali sejmowej, czy na konferencjach prasowych w kraju i za granicą, zawsze podkreślał, że sytuacja gospodarcza Polski jest bardzo dobra, zwłaszcza na tle pogrążonej w kryzysie Europy.


Nasz kraj określany był przez wielu polityków jako zielona wyspa, na wzór Irlandii, która jeszcze kilka lat temu notowała bardzo dynamiczny wzrost swojej gospodarki.

Patrząc na wyniki wzrostu gospodarczego w kolejnych krajach Europy, które niestety zniżkują w stosunku do analogicznych okresów z poprzednich lat, Polska rzeczywiście jawi się jako „zielona wyspa” pod względem gospodarczym. Jednakże czy sytuacja polskich przedsiębiorstw również na to wskazuje?

Czy kryzys ominął Polskę?

Od 2008 roku w Europie mamy do czynienia z rozprzestrzeniającym się kryzysem finansowym. Kolejne kraje strefy euro mają realne problemy z niewypłacalnością, czego najlepszym przykładem są: Grecja, Hiszpania czy Włochy. Tymczasem Polska wydaje się być omijana przez największe kryzysowe fale. Nasza rodzima gospodarka dobrze się rozwija, a być może to właśnie dzięki kryzysowi. Mówi się, że kryzys jest w stanie pozostawić na rynku tylko te firmy, które rzeczywiście mają szansę na rozwój i na przetrwanie w branży. W Polsce światowa recesja gospodarcza nie była tak mocno odczuwalna, jak w innych krajach, ale nie można powiedzieć, że w ogóle kryzys ominął nas szerokim łukiem.

Wystarczy wspomnieć o upadłości dużych spółek:
• Hut Szkła w Krośnie,
• Zakładów Naprawczych Taboru Kolejowego w Łapach,
• Techmeksu,
• Monnari Trade,
• Triada i SkyClub,
• PBG,
• Hydrobudowa.

Kondycja polskiej gospodarki od 4 lat pozostaje bardzo dobra, zwłaszcza przy tak niesprzyjających okolicznościach. Polskie firmy musiały odczuć kryzys państw sąsiadujących, przede wszystkim w dziedzinie eksportu. Zmalała ich rentowność, ale całkiem nieźle radzą sobie nadal na rynku, wypracowując zyski, choć ich produkcja i poziom aktywów maleje. Kryzys skłania przedsiębiorców do reorganizacji swojej działalności, lepszego dopasowania swojego profilu produkcji do oczekiwań klientów oraz do zoptymalizowania swoich działań. Niestety, część firm z uwagi na mniejsze zamówienia i zmniejszoną produkcję, musiała zwolnić część kadry pracowniczej.

Zwolnienia grupowe

Duże, międzynarodowe firmy, mające swoje oddziały w Polsce, jak i te, które największe zyski czerpały z wymiany handlowej z zagranicą, musiały zmniejszyć zatrudnienie, ponieważ w innym przypadku musiałyby ponosić zbyt wysokie koszty. Zwolnienia grupowe w dobie kryzysu są na porządku dziennym. W Polsce były one zapowiadane w branży budowlanej, spożywczej i odzieżowej. Na taki krok zdecydowały się między innymi takie firmy jak:
• Orange,
• Bomi,
• PZU,
• Grupa TVN,
• Mostostal Warszawa,
• Bank DnB Nord,
• Bank BNP Paribas,
• Animeks,
• Agencja Rynku Rolnego.

Najczęściej powodem zwolnień była jednak obawa pracodawców przed recesją w Polsce. Kryzys jednak nadal jest „łaskawy” dla polskich firm.

Bezrobocie skutkiem kryzysu w Polsce

Obawy przed rozprzestrzenieniem się kryzysu gospodarczego w Europie również na Polskę spowodowały, że polskie przedsiębiorstwa zaczęły obawiać się o swoje przetrwanie na rynku. To spowodowało zaś zmniejszanie zatrudniania pracowników, co wywołało wzrost stopy bezrobocia w kraju. Zostało to pokazane na poniższym wykresie.

Wykres-numer-11

Źródło: Dane głównego urzędu statystycznego z lat 2007-2012. http://www.stat.gov.pl/gus/5840_677_PLK_HTML.htm

Jedynie w lipcu 2008 roku nastąpił wyraźny spadek stopy bezrobocia w Polsce. W kolejnych, okresach w latach 2009-2012 obserwowaliśmy nieznaczny, ale niezmienny wzrost bezrobocia w naszym kraju.

Polskie PKB

Przynajmniej w dziedzinie produktu krajowego brutto i jego dynamiki Polska rzeczywiście ma się czym chwalić. Wystarczy spojrzeć na poniższy wykres, który obrazuje, jak polski wzrost gospodarczy wygląda na tle innych krajów europejskich.

Wykres-numer-2

Źródło: Eurostat

Czwarte miejsce Polski w 2011 roku w dziedzinie wzrostu gospodarczego na tle krajów Unii Europejskich jest dużym sukcesem. Wyprzedziliśmy w rocznym wzroście gospodarczym, liczonym w stosunku do 2010 roku takie państwa jak Niemcy, Francja czy Finlandia.

Bieżące wyniki dynamiki PKB pochodzące z II kwartału 2012 roku również wypadają bardzo dobrze. Polski wzrost gospodarczy wyniósł w tym okresie 2,5%, co jest wynikiem bardzo dobrym na tle Europy, ale znacznie słabszym, niż w roku ubiegłym.
Agencja ratingowa Moody`s wskazała, że Polska co prawda w latach 2008-2011 miała niższe PKB na osobę niż wiele innych krajów Europy Środkowej, ale utrzymała stabilne tempo wzrostu, nawet w czasie globalnego kryzysu finansowego. Skumulowany wzrost PKB w latach 2008-2011 dla Polski wyniósł 15,8%, podczas gdy średnia unijna wynosiła -0,5%.

Wyniki finansowe polskich firm

Jak realnie wygląda sytuacja polskich firm w dobie kryzysu, który trwa już od 4 lat? Rzetelny obraz przedstawiają wyniki analiz statystycznych publikowane przez GUS.

Tabela

Źródło: http://www.stat.gov.pl/cps/rde/xbcr/gus/pgwf_wyniki_finan_przedsieb_niefinan_1_06_2012.pdf

Przychody z całokształtu działalności gospodarczej przedsiębiorstw niefinansowych wzrosły w pierwszych czterech miesiącach 2012 roku w stosunku do analogicznego okresu roku 2011, o nieco ponad 8%. Jednocześnie, wzrosły również koszty uzyskania owych przychodów o 9,8%. Sytuacja polskich przedsiębiorstw nie jest najlepsza, ponieważ w perspektywie najnowszych danych z Głównego Urzędu Statystycznego widać, że diametralnie wzrosła strata netto przedsiębiorstw niefinansowych. Strata powiększyła się rok do roku o nieco ponad 50%, zaś zysk obniżył się o niecałe 9%. Wskazuje to, że Polska wkrótce może mieć poważne problemy gospodarcze. Małe i średnie firmy będą najbardziej narażone na bankructwo. Proces upadłości wielu polskich firm w tym roku postępuje bardzo szybko. W ciągu pierwszych 8 miesięcy 2012 roku upadło ponad 600 przedsiębiorstw, co pokazują wyniki badań firmy Euler Hermes.

Podsumowanie

O ile w ciągu pierwszych 4 lat trwania kryzysu finansowego w Europie Polska gospodarka miała się bardzo dobrze i utrzymywała przyzwoite tempo wzrostu na tle innych krajów europejskich, o tyle w 2012 roku jej dynamika wzrostu zdecydowanie wyhamowała. Najnowsze, międzynarodowe prognozy pokazują, że wzrost PKB w 2013 roku najpewniej nie przekroczy granicy 2,5%. Można wnioskować na tej podstawie, że Polska w końcu zostanie dotknięta falą post kryzysu. Publikowane dane statystyczne pokażą, jak nasza rodzima gospodarka poradzi sobie z tą niekorzystną sytuacją.


Taskbeat.pl

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

21 listopada 2015

Recesja lekarstwem na kryzys

Recesja lekarstwem na kryzys


Autor: Rafał Niewiadomski


W okresie 10 pierwszych lat XXI w. cywilizacja ludzka wytworzyła około 23% wszystkich dóbr i usług, które wytworzyła od 1 r.n.e. Współczesna gospodarka potrzebowała 10 lat aby wytworzyć tyle dóbr, ile ludzkość wytworzyła od I-XIX wieku, czyli przez 1900 lat...


„To nie kryzys… to rezultat nieodpowiedzialnego życia ponad stan..."

Stefan Kisielewski

Od wieków podstawowymi potrzebami żywej istoty jest zdobycie pokarmu, zapewnienie bezpieczeństwa, oraz dbanie o stan zdrowia i higieny. Dziś w rozwiniętym społeczeństwie mamy to wszystko zagwarantowane, poprzez niezliczone hipermarkety z żywnością, wojsko, które zadba o nasze bezpieczeństwo, a państwowa i prywatna opieka medyczna zapewni nam długie życie. Nasza ciekawość została zaspokojona, wiemy już z czego powstają chmury, dlaczego świecą gwiazdy, jak się wznieść w powietrze oraz polecieć na księżyc i… czegoś zaczyna nam brakować. Pierwotny instynkt odkrywania i posiadania, przerodził się dziś w potrzebę konsumpcji i gromadzenia dóbr, często nam niepotrzebnych, dających chwilowe złudne szczęście…

Jesteśmy w samym środku kryzysu zadłużeniowego, który zapoczątkowały zadłużające się państwa, prywatni inwestorzy i kolejnie przeciętni ludzie. Zbudowaliśmy swoje bogactwa na kredyt zachęcani bardzo niskimi stopami procentowymi. Państwa takie jak Grecja i wiele innych pożyczyły biliony dolarów od innych krajów i wydały je na konsumpcje, a nie na rozwój. Nie budowano za to fabryk, czy przedsiębiorstw dających nowe miejsca pracy. Gdyby tak było, mogliby oddać pieniądze zarobione przez fabryki. Te pieniądze poszły jednak na podwyżki dla pracowników, na wypłacenie wysokich premii, które z kolei były przeznaczone na nowe kina domowe, telewizory, sportowe samochody czy wyposażenie kuchni. Doprowadzono do utraty tych pieniędzy i zgromadzenie ich w prywatnych rękach. Kiedy EBC (Europejski Bank Centralny), pożyczył komercyjnym bankom 1 bilion euro na początku tego roku, aby ożywiły gospodarkę udzielając nowych kredytów, te zainwestowały pieniądze w… obligacje najwyżej oprocentowane, czyli Hiszpanii i na tym zarobiły… Poniekąd inwestorzy zareagowali entuzjastycznie, cena obligacji powędrowała w dół, ale tylko na 2 tygodnie, po czym wróciły do poprzednich poziomów.

Bardzo ciężko jest przyznać wielu politykom i ekonomistom, jednak podstawowym problemem i przyczyną dzisiejszego kryzysu jest nadmierna konsumpcja na kredyt. Mamy za dużo pożyczania i konsumpcji, a za mało produkcji i oszczędzania. Stało się w końcu tak, że konsument przestał kupować, ponieważ zabrakło mu pieniędzy, a banki nie chcą więcej pożyczać. Kiedy w gospodarce mamy 70% konsumpcji, a cała ekonomia zbudowana jest na kredytach konsumenckich i zapotrzebowanie na ten kredyt zaczyna spadać, cała filozofia ekonomiczna może się zawalić. Ciągły rozwój, tak dynamiczny jak dotychczas jest niemożliwy do utrzymania. Jedyną rzeczą która ciągle rośnie to nowotwór.

Dalszy skup obligacji przez EBC, drukowanie pustych pieniędzy i udzielanie nowych pożyczek tylko pogłębia problem kryzysu, a nie prowadzi do jego rozwikłania. Kredyty ratunkowe nie są rozwiązaniem. Rozwiązaniem jest naprawienie gospodarki tymi kredytami, co oznacza radykalne zaciśnięcie pasa przez społeczeństwo. To, że Amerykanie czy Grecy pożyczają pieniądze na ratowanie gospodarki, nie oznacza tak naprawdę, że je „pożyczają”, a dostają prezent, ponieważ wiemy, że ich nigdy nie spłacą!!! Jeśli chodzi o obawy rozpadu UE, myślę, że są mało prawdopodobne, ponieważ Unia daje zbyt wiele korzyści bankom, aby te pozwoliły jej upaść.

Mamy zatem 3 rozwiązania obecnego kryzysu:

1. Pierwszym jest Restrukturyzacja długu takich państw jak Grecja, Włochy, Hiszpania czy Portugalia – polega ona na sztucznym zmniejszeniu wielkości długu, czyli oświadczenie inwestorom, że ich portfel papierów dłużnych tych państw zmniejszył się powiedzmy o 50%... Podstawowy minus tej metody to fakt, że czyjś dług jest kogoś innego aktywem. Pożyczanie kolejnych miliardów euro Grecji i jednocześnie propozycja MFW i EBC umorzenia jej długu, ponieważ nie jest w stanie spłacać aktualnego zadłużenia, pokazuje, że Grecja jest już bankrutem sztucznie utrzymywanym przy życiu przez polityków.

2. Metoda numer 2 – Drukowanie pieniędzy i skup obligacji zadłużonych państw. – Jedyną moją możliwą odpowiedzią na tę tezę jest – Jeśli znalazłeś się w dziurze i chcesz z niej kiedykolwiek wyjść, przestań kopać… Poza tym drukowanie pieniędzy na tak wielką skalę spowoduje ogromną inflację, jednak jej skutki odczujemy dopiero za parę lat.

3. Najbardziej oczywistą i racjonalną metodą wyjścia z kryzysu jest zaciskanie pasa, ograniczenie wydatków i konsumpcji, by w ten sposób zaoszczędzone środki przeznaczyć na spłatę długu. Naturalnie, ograniczenie konsumpcji będzie miało negatywny wpływ na dochody podmiotów oferujących towary czy usługi, doprowadzi do recesji, dlatego dotyczyć ono będzie wszystkich od biednych po bogatych. Zamiast starać się powstrzymać recesję, trzeba ją przyjąć, ponieważ chorobą jest finansowanie konsumpcji za pomocą długu. Lekarstwem jest zaprzestanie konsumpcji i ponowne rozpoczęcie oszczędzania i produkcji. Czasami lekarstwo smakuje źle ale musisz je przełknąć…

Jak widzimy, nie ma dzisiaj oczywistej metody wyjścia z kryzysu. Możemy wybrać tylko mniejsze zło... Zakaz drukowania nowych pieniędzy i natychmiastowe zatrzymanie wszystkich pożyczek doprowadzi do recesji na niespotykaną skalę, i nie spowolnienia, ale zatrzymania gospodarki. Z kolei dalsze zadłużanie się i pusty druk banknotów w kolejnych latach, może doprowadzić do jeszcze większej tragedii, gdyż właściwymi i prawowitymi właścicielami gospodarki, stworzonej na kredytach niemożliwych do spłaty, będą światowi bankierzy. Więc Powolna i Kontrolowana Recesja jest lekarstwem na aktualną ekonomię, mniejszym złem, a politycy na siłę ją odsuwają, drukując i pożyczając nowe pieniądze. Wolą udawać, że wystarczy wydrukować trochę gotówki, „poprzepychać” kilka ustaw i kryzys sam odejdzie. Recesja pozwoli oczyścić rynek ze złych nawyków, oraz źle zarządzanych banków i firm – nie bójmy się, na pewno nie stanie się tak, że one znikną. Po aktualnych właścicielach przyjdą nowi, którzy miejmy nadzieję będą zarządzali nimi lepiej, a byłych zarządców będą mogli odwiedzać tylko w więzieniu.

Dzisiaj niestety zbyt wielu ludzi wierzy w świętych Mikołajów w polityce, którzy obiecują jak oni to doprowadzą do zakończenia kryzysu, jednocześnie obiecując podwyżkę płac dla wszystkich grup zawodowych, zbudują więcej autostrad, obniżą wiek emerytalny, podniosą emerytury i do tego zmniejszą zadłużenie państwa... Obiecują wiele tylko aby dojść do władzy, nie mając pieniędzy i będąc zadłużonym po uszy. Brak nam dziś liderów, którzy mieliby odwagę iść wbrew doraźnym interesom swych społeczeństw. Brakuje prawdziwych mężów stanu, zdolnych do powiedzenia ludziom: „to, co wam proponuję, może się wydawać wbrew waszym krótkoterminowym interesom i być może przyniesie trochę cierpień, ale w średnim terminie, dla waszych dzieci, wnuków, to jedyne rozwiązanie.” Trzeba nam polityków, którzy mówiliby takim językiem.

Jeśli się w porę nie obudzimy i nie zrozumiemy, że ciągła tak dynamiczna konsumpcja na kredyt, czy to wielkich mocarstw jak USA, UE czy przeciętnego Kowalskiego jest niemożliwa, i nie przestaniemy brać nowych pożyczek, to słowa wypowiedziane przez Thomasa Jeffersona w 1802 r. dadzą wiele do myślenia…

„Jeśli społeczeństwo kiedykolwiek pozwoli prywatnym bankom kontrolować emisję ich pieniędzy ... to najpierw przez inflację, później przez deflację i udzielone kredyty banki i korporacje, które wyrosną dookoła nich, pozbawią ludzi całego majątku do czasu, aż ich dzieci obudzą się bezdomnymi na kontynencie, który zdobyli ich ojcowie…”

Thomas Jefferson

Trzeci prezydent USA,

autor Deklaracji Niepodległości


Rafał Niewiadomski; Doradca ds. Inwestycji i Kredytów hipotecznych


Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Kryzys w strefie Euro

Kryzys w strefie Euro


Autor: Bartosz Nowakowski


Europa stanęła w obliczu zagrożenia, jakim jest, obejmujący swym zasięgiem coraz większą liczbę krajów, kryzys w strefie euro. Kryzys ten dotyczy przede wszystkim długu publicznego oraz sektora bankowego.


Oba te aspekty splatają się ze sobą i wzajemnie na siebie reagują, ponieważ sektor bankowy reaguje na słabość finansów publicznych, z kolei zaś chwiejna pozycja banków ogranicza możliwości rozwiązywania problemów gospodarczych. Obecny kryzys jest następstwem kryzysu gospodarczo-finansowego, który swoje epicentrum miał w 2008 roku, kiedy to doszło do upadku banku Lehman Brothers.

Krajami najbardziej dotkniętymi kryzysem są: Grecja, Portugalia, Irlandia, Hiszpania i Włochy. Media najwięcej czasu poświęciły kryzysowi w Grecji, lawinowo rosnącemu zadłużeniu, strajkom generalnym, które paraliżowały stolicę kraju. Niektórzy jako gotowe rozwiązanie podawali kontrowersyjny pomysł powrotu Grecji do poprzedniej waluty, inni szli w swoich wizjach jeszcze dalej i prorokowali całkowity rozpad strefy euro.

Powrót do walut narodowych nie rozwiązałby jednak problemu, a tylko spotęgowałby narosłe problemy. Kryzys w Portugalii mógłby się tym samym pogłębić. Już teraz obejmuje on swym zasięgiem coraz większą ilość gałęzi gospodarki. W Portugalii masowo upadają agencje nieruchomości i rośnie bezrobocie. W tej chwili jego poziom jest najwyższy od 40 lat. Problemy poszczególnych państw nie są skutkiem wprowadzenia wspólnej waluty, ale błędów w polityce gospodarczej, do których doszło jeszcze przed przyjęciem euro.

Dlatego do prowadzenia euro należy się bardzo dobrze przygotować. Nie może być to decyzja pochopna. Polska przygotowująca się do przyjęcia wspólnej waluty musi szczegółowo przeanalizować swoją sytuację gospodarcza, ale także krajów najbardziej dotkniętych kryzysem. Pozwoli to uniknąć błędów i należycie przygotować się do nowego rozdziału w historii naszej gospodarki. Jest to niełatwe zadanie dla ekspertów finansowych i polityków, którzy muszą przede wszystkim dbać o dobro kraju.


Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Pobudka! Ratuj się kto może!

Pobudka! Ratuj się kto może!


Autor: Piotr S. Wajda


„Zawsze mamy wybór pomiędzy zaufaniem w naturalną stabilność wartości złota, a zaufaniem w inteligencję członków rządu. Z całym szacunkiem dla zasiadających w rządach, ale dopóki żyjemy w kapitalizmie polecam niezwłocznie: zdecydujcie się na złoto!“. George Bernard Shaw (1856-1950)


Światowy system finansowy znajduje się w delirium. Pomimo że media dozują nam informacje na temat globalnej sytuacji ekonomicznej, to jeżeli chodzi o faktyczny stan systemu monetarnego, efektywnie krok po kroku zmierzamy do prawdy.

System monetarny, z punktu widzenia korzyści płynących z jego opracowania oraz wdrożenia w życie, był jednym z najlepszych pomysłów w historii ludzkości. Żadnym innym dobrem, produktem czy też materiałem świat nie posługuje się tak często jak tzw. środkiem płatniczym w postaci monet i banknotów. Dzisiaj jednak musimy stwierdzić, że intencja, która leżała u podstaw jego powstania została kompletnie wypaczona.

System monetarny miał usprawnić (przy społecznej akceptacji) wymianę dóbr, towarów i usług, a także miał umożliwić pokrywanie powstałych kosztów ogólnie uznanym środkiem płatniczym. Aby system ten został przez społeczeństwo przyjęty, posłużono się obietnicą („gwarancją“) pokrycia danego środka w złocie, czyli zapewniono, że ogólnie używany środek płatniczy w każdej chwili będzie można wymienić na prawdziwe wartości w formie fizycznego złota i srebra. To, że dane słowo nie zostało dotrzymane, a społeczeństwo angażujące się w wymianę kruszcu na papier zostało z posiadanego złota i srebra okradzione, należy już do historii.

Z punktu widzenia ekonomii fizycznej, każdego dnia na całym świecie świadczone są usługi oraz sprzedawane dobra i towary o wartości 27 miliardów dolarów. Symultanicznie, na rzecz wszelkich produktów świata finansów, wykonywane są transakcje bankowe wirtualnych środków płatniczych o wartości ponad 9,5 biliona dolarów. W tym momencie nasuwa się pytanie: w jakim celu lub z jakiego powodu tak się dzieje? Jeżeli 27 miliardów dolarów zostaje wydane na otrzymane usługi lub fizycznie dostarczone towary i inne dobra, to dlaczego jest transferowane dziennie ponad 350 razy więcej środków, niż jest to konieczne? Same opłaty pobierane przez banki za powyższe transakcje przekraczają 100 miliardów dolarów. Czyli o 400%więcej, niż suma wydanych środków potrzebnych w realnej gospodarce – i to na co dzień!

Środki te, oczywiście w postaci wirtualnej, czyli fizycznie nieistniejące, księgowane są przez banki jako przychód i wykorzystywane zostają do udzielania kredytów na jeszcze większą skalę. Doskonale widać, że nie tylko środek płatniczy w postaci banknotów drukowany jest bez konieczności, ale również środki wirtualne powstają po prostu z niczego i bez żadnych podstaw.To regularne i systematyczne działanie, prowadzące do światowego zadłużenia o rozmiarach, których ludzkość jeszcze nie znała, jest konsekwentnie propagowane przez wszystkie rządy świata.

Obecnie na każdy jeden dolar, jedno euro czy jedną złotówkę, uzyskanych jako przypływ wartości wynikający ze sprzedaży usług lub towarów, przypada 6 dolarów, euro, lub złotych długu. Zatem, według prawa matematyki, przy konieczności zadłużenia się na sześć jednostek, aby uzyskać jedną jednostkę system ten nie ma zbyt dużych szans na przetrwanie.

Warto wiedzieć, że sytuacja z roku 1929 była nieco inna. W okresie ówczesnej finansowej katastrofy, która trwając przez wiele lat doprowadziła do depresji oraz bezrobocia na całym świecie, zadłużenie w stosunku do przychodu wynosiło 1:2,7. Dzisiaj, jak wspomniałem, wynosi ono 1:6.

Generalnie rzecz ujmując, można powiedzieć, że dzisiejsza światowa polityka polega na zadłużaniu się oraz na systematycznym wywłaszczaniu społeczeństwa z posiadanych dóbr i kapitału za pomocą inflacji, pożyczek oraz wszelkich produktów finansowych. Obecnie politycy nagradzani są za wydawanie pieniędzy. Dawane obietnice w okresie wyborów typu obniżenie podatków, czy też wprowadzanie różnych projektów mających na celu udogodnienie życia, oznaczają w rezultacie konieczność większego zadłużenia się. Jak politycy krajów, które nie radzą sobie ze spłatą swoich obecnych długów chcą jeszcze obniżyć podatki lub wdrożyć w życie projekty wiążące się z ogromnymi kosztami? Tylko za pomocą kolejnych długów! Zobowiązań, które w rezultacie spłacane są, tak czy inaczej, przez społeczeństwo. Nie zapominajmy proszę, że zobowiązanie państwa jest w rzeczywistości naszym, osobistym zadłużeniem.

G.Bush spowodował w ciągu 8 lat urzędowania jako prezydent Stanów Zjednoczonych większe zadłużenie USA niż jego 42 poprzednicy razem wzięci, począwszy od 1789 roku. Z kolei B.Obhama do tej pory zdołał zadłużyć USA na kwotę prawie dwukrotnie wyższą w porównaniu z wszystkimi pozostałymi, byłymi przedstawicielami państwa.

Słuchając informacji, które dotyczą pakietów ratunkowych o wartości setek miliardów przekazywanych dla banków czy tzw. zagrożonych krajów, nie zastanawiamy się nad faktem, że sumy te są naszym nieintencjonalnym długiem. Społeczność europejska, a raczej światowa będzie te długi spłacać. W taki czy inny sposób.

Przykładem niech będzie pomysł dyskutowany pod koniec maja 2012 roku przez Radę Europejską, aby usunąć z obiegu wszystkie banknoty euro wydrukowane w Grecji poprzez denominację, czyli odebranie im wartości. Innymi słowy, wszystkie banknoty euro wydrukowane w Grecji, czyli z początkową literą ,,Y“ w numerze banknotu, w razie dojścia do porozumienia członków Rady, z dnia na dzień i bez ostrzeżenia straciłyby swoją wartość. Jak to można nazwać?

Przede wszystkim nie zapominajmy, że tego typu sytuacje są przewidziane i opisane w konstytucjach krajów, w których żyjemy. RFN w dalszym ciągu bez większych problemów dostaje potrzebne im kredyty, ponieważ bazuje na posiadanych przez społeczeństwo niemieckie własnościach. W Niemczech na obecne 3 bilony euro długu przypada ponad 4 biliony euro kapitału oraz dodatkowo szacowane na około 5 bilionów euro wartości nieruchomości należące jeszcze do mieszkańców Niemiec. W niemieckiej konstytucji (Grundgesetzbuch) w artykule 14., punkcie 3. jest opisana możliwość częściowego lub całkowitego wywłaszczenia społeczeństwa z posiadanych wartości na rzecz państwa. Oczywiście tylko w razie konieczności. Należałoby jednak zastanowić się, czy groźba upadku państwa ze względu na niewypłacalność nie jest już tego typu koniecznością. Tym bardziej, że na dzień dzisiejszy nie można mówić o zadłużeniach pojedynczych państw, ale raczej o zadłużeniu Unii Europejskiej oraz ryzyku upadłości systemu. Przecież jako członek Unii Europejskiej jesteśmy osobistymi poręczycielami zapewniającymi spłatę długu wszystkich należących do niej państw. A gwarantujemy oczywiście spłatę wszystkim, co posiadamy. Mówiąc na marginesie, artykuł 14., punkt 3. z niemieckiej konstytucji był już trzykrotnie wykorzystywany. W latach 1929 oraz 1948, jak również przy zjednoczeniu Niemiec w 1990 roku, kiedy to ucierpieli mieszkańcy byłego DDR.

W Grecji od maja 2011 roku została wdrożona ta sama procedura, która w pierwszej kolejności prywatyzuje, czyli wywłaszcza na rzecz wierzycieli Grecji wszystkie należące do państwa greckiego podmioty oraz obarcza właścicieli nieruchomości dodatkowymi i wysokimi podatkami pod oczywistą groźbą utracenia posiadanych własności na rzecz państwa, a w rezultacie na rzecz wierzycieli.

Nie zapominajmy, że także w Polsce w zeszłym roku pojawił się temat dodatkowego opodatkowania właścicieli nieruchomości. Wszyscy, którzy skorzystali z wieloletniej i ogólnopolskiej akcji wykupu mieszkań za śmiesznie małe sumy mieliby teraz płacić od wartości rynkowej danego mieszkania podatek, na który wielu nie będzie stać. Dobrze pomyślane. I tu ujawnia się różnica pomiędzy znaczeniem pojęcia “właściciel” a “posiadacz” danego obiektu. Kupując mieszkanie lub dom, wydaje nam się, że jesteśmy jego właścicielem. Tymczasem, do momentu spłacenia ostatniego grosza kredytu, prawdziwym właścicielem nieruchomości okazuje się być bank. Patrząc dodatkowo z punktu widzenia nieustannej konieczności płacenia podatku za nabycie danego obiektu oraz dodatkowych nieokreślonych, a w konstytucji przewidzianych opłat na rzecz państwa okazuje się, że jesteśmy jedynie posiadaczami obiektu, którego właściciele mogą nas pozbawić, jeśli nie zapłacimy nałożonego haraczu. A przecież, gdy namawiano nas w banku do wzięcia kredytu na zakup własnego dachu nad głową wszystko było takie optymistyczne.

Proces, w którym bank tworzy pieniądze jest tak prosty, że umysł ludzki go odrzuca. Nauka o pieniądzu, spośród wszystkich dziedzin ekonomii, jest tą, która tworzy wrażenie złożoności nie po to, aby dociekać prawdy, lecz po to, aby jej unikać lub ją ukryć.

JOHN KENNETH GALBRAITH (ekonomista)


Piotr S. Wajda

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Nowe trendy w branży finansowej

Nowe trendy w branży finansowej


Autor: wronam


Kto nie porusza się wraz z trendami, ten nie tylko stoi w miejscu, ale wręcz cofa się do zamierzchłych czasów, gdy narzędzia tworzono z kamienia łupanego. Mamy nadzieję, że optujesz, za nieco nowocześniejszymi rozwiązaniami. Najwyższy już czas zapoznać się z najgorętszymi trendami w branży finansowej!


Tematy na dzisiaj

Bez zbędnych formalności i z pominięciem owijania w bawełnę zapoznamy się z dwoma, niezwykle przyszłościowymi tematami, którymi są debiuty w NewConnect oraz wycena spółki metodą porównawczą. Zaczynamy!

Szanowni Państwo, nagrodę w kategorii Debiuty otrzymuje…

Wszyscy wiemy, że początki nie są proste. Zdobycie kapitału niezbędnego do rozwoju spółki zawsze spędza sen z powiek, wszystkim, którzy podjęli się tego trudnego zadania. Rynek NewConnect idealnie rozwiązuje problemy spółek potrzebujących pieniędzy, na przyspieszenie swojego rozwoju. Kwoty, które możemy uzyskać oscylują pomiędzy kilkuset tysiącami a kilkudziesięcioma milionami złotych. Na rynku NewConnect może debiutować każda, nawet najmłodsza spółka, która odnajdzie chętnego do nabycia akcji.

Wejście na rynek NewConnect wiąże się również z wieloma obowiązkami, m.in. formalnościami prawnymi czy przygotowaniem dokumentu informacyjnego. Warto zastanowić się nad powierzeniem tych czynności zawodowcom, którzy z niewątpliwą przyjemnością ułatwią spektakularny debiut.

Czasami warto się porównywać

Warto znać swoją wartość. Informacja o wartości spółki jest bardzo istotna, w momencie jej debiutu na giełdzie bądź przygotowań do transakcji M&A. Metod wyceny wartości spółki jest kilka, ale prym zdecydowanie wiedzie metoda porównawcza.

Porównanie ma sens i niesie ze sobą ważne informacje tylko wtedy, gdy naszym podmiotem porównawczym są spółki o podobnym profilu. W wycenie spółki metodą porównawczą stosuje się określone wskaźniki np. stosunek ceny i zysku netto. Skąd można uzyskać dane? Z publicznych informacji pochodzących giełdy papierów wartościowych.

Metoda porównawcza jest niezwykle rzetelna i znakomicie obrazuje sytuację panującą na giełdzie, ale wiąże się również z pewnymi trudnościami. Największym z nich, jest niestety problem wielości rynku publicznego, na którym ciężko znaleźć zbliżone do siebie profilem spółki.


K

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Kolejny tydzień umacniania się złotego

Kolejny tydzień umacniania się złotego


Autor: Paweł Kaczmarek


Z notowań na rynku walutowym wynika, iż ostatnie kilka tygodni przyniosło ulgę dla złotego. Ostatni tydzień był również sprzyjający, jak i cały początek roku. Pozostaje nam tylko mieć nadzieję na to, iż cały pierwszy kwartał 2012 roku będzie przyzwoity.


EUR/PLN znajduje się w dość ciekawej pozycji i trudno tak naprawdę określić dalszy kierunek kursu. Wszystko to z powodu
tworzącego się trójkąta prostokątnego rozszerzającego. Według analizy technicznej sytuacja ta oznacza niepewność kursu. Czyli tak naprawdę trudno przewidzieć sytuację kursu w przyszłości. Wiemy natomiast, że od początku roku EUR/PLN znajduje się w trendzie spadkowym i obecnie cena jednego euro wynosi 4.17 zł. Początek roku rozpoczął się kwotą około 4.50 zł, więc sytuacja ta w chwili obecnej jest zdecydowanie sprzyjająca.

W przypadku USD/PLN sytuacja wygląda podobnie, natomiast w między czasie mieliśmy do czynienia z kilkoma skokami wzrostami) dolara względem złotego. Jednego dolara można zakupić za około 3.14 zł. Jeśli chodzi o EUR/USD możemy zauważyć powrót do wartości sprzed tygodnia – 1.32. Obecnie euro dolar znajduje się w formacji trendu spadkowego.

W dniu dzisiejszym nie zaskoczą nas już żadne dane makroekonomiczne, co sprzyja utrzymaniu się obecnej sytuacji na rynku. W ym tygodniu najważniejsze dane dla strefy euro dotyczyć będą usługowego i przemysłowego PMI, a także nowych zamówień

przemysłowych. W przypadku dolara będą to dane dotyczące sprzedaży istniejących nieruchomości, zadeklarowani wstępni
bezrobotni oraz sprzedaż nowych nieruchomości. Jeśli chodzi o funta inwestorzy mogą oczekiwać na protokół spotkania MPC, a także kwartalne PKB.

*

Komentarz ten nie stanowi rekomendacji w rozumieniu rozporządzenia Ministra Finansów z dnia 19 października 2005 roku w sprawie informacji stanowiących rekomendacje dotyczących instrumentów finansowych, ich emitentów lub wystawców ( Dz.U. nr 206 z 2005 roku, poz. 1715).


Paweł Kaczmarek

Kursy Walut mBrokers.pl

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Czy dobra passa złotego zanika?

Czy dobra passa złotego zanika?


Autor: Paweł Kaczmarek


Ostatnie tygodnie były bardzo sprzyjające złotemu. Wraz z początkiem roku, dzięki danym o niespodziewanym wzroście PKB w ostatnim kwartale złoty znacznie się wzmocnił. Pozostaje zatem pytanie co dalej? Czy tak już będzie dalej – nie do końca…


W przypadku USD/PLN największą wartość dolara w nowym roku zanotowano 7.01.2012 i za dolara trzeba było zapłacić prawie 3.54 zł. Kto by pomyślał, że po upływie trzech tygodni złoty umocni się aż o około 30 groszy. Obecnie za dolara zapłacimy 3.25 zł. Złotemu pomogło wzmacniające się względem dolara euro, które w stosunku do naszej waluty również odniosło „porażkę” w postaci spadków. EUR/PLN jest obecnie w podobnej sytuacji i mowa tutaj o spadku w granicy 22 groszy w przeciągu ostatnich trzech tygodni. Na chwilę obecną można zakupić jedno euro za około 4.26 zł. Pytanie co dalej? Z racji próby ponownego odbicia się trendu należałoby skorzystać z analizy technicznej (Analiza techniczna), ale nie jest to dobry znak. Może to sugerować poważniejsze odbicie i odwrócenie obecnej sytuacji w ciągu kilku dni.


Podobną sytuację można zauważyć na takich parach walutowych jak CHF/PLN, czy też GBP/PLN. Za jednego franka szwajcarskiego zapłacimy 3.53 zł, a za funta 5.09 zł.


Dzisiejsze dane makroekonomiczne nie przyniosą już wielu zmian, natomiast sprzyjają one lekkiemu wzmocnieniu dolara, co również może odbić się negatywnie na złotym. Po opublikowaniu jutrzejszych danych makroekonomicznych inwestorzy przekonają się w jakim kierunku pójdą dalsze notowania EUR/USD.

*

Komentarz ten nie stanowi rekomendacji w rozumieniu rozporządzenia Ministra Finansów z dnia 19 października 2005 roku w sprawie informacji stanowiących rekomendacje dotyczących instrumentów finansowych, ich emitentów lub wystawców ( Dz.U. nr 206 z 2005 roku, poz. 1715).


Paweł Kaczmarek

Rynek Kapitałowy mBrokers.pl

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Kontynuacja wzrostów złotego

Kontynuacja wzrostów złotego


Autor: Paweł Kaczmarek


Dzisiejsze nieciekawe dane makroekonomiczne dla dolara, a także dla euro okazały się wsparciem dla złotego. Sprawdziły się przewidywania co do dalszych wzrostów złotego, nie tylko względem euro oraz dolara, ale również w stosunku do franka szwajcarskiego i funta.


EUR/PLN w ciągu dwóch dni spadł o ponad 5 groszy i w obecnie wynosi 4.32 zł. Jeszcze większe spadki zauważyć można na parze walutowej USD/PLN. Dane makroekonomiczne dla dolara okazują się nieciekawe, co również spowodowało jego osłabienie względem strefy euro, czyżby kolejny kryzys USA? Kurs EUR/USD na chwilę obecną kierowany jest przez trend wzrostowy, co może zwiastować dalsze wzrosty. Odbiło się to również na złotemu, który na szczęście nie dość, że wzmocnił się ponownie względem euro, to pomogło to wzmocnić złotego również względem dolara i tak też się stało. Dane sprzed dwóch dni pokazały, iż za dolara trzeba było zapłacić 3.43 zł, natomiast w dniu dzisiejszym za 1 dolara zapłacimy 3.35 zł – spadek o około 8 groszy w ciągu raptem dwóch dni. Swój udział w tych spadkach wzięły negatywne dane makroekonomiczne, a w szczególności dane dotyczące podstawowego wskaźnika cen konsumpcyjnych, rozpoczęcia budowy nieruchomości oraz wskaźnik przemysłowi filadelfijskiej FED.

W przypadku funta oraz franka szwajcarskiego również zanotowano dalsze spadki. Funt spadł o około 5 groszy, natomiast frank o około 2 grosze. GBP/PLN osiągnęło wartość 5.18 zł, a CHF/PLN 3.57 zł.

W dniu dzisiejszym nie pojawią się znaczące dane w związku z czym należy oczekiwać jutrzejszych danych, a w szczególności na wskaźnik sprzedaży detalicznej (GBP), wskaźnik sprzedaży istniejących nieruchomości (USD), a także wskaźnika cen konsumpcyjnych oraz sprzedaży hurtowej (CAD).

*
Komentarz ten nie stanowi rekomendacji w rozumieniu rozporządzenia Ministra Finansów z dnia 19 października 2005 roku w sprawie informacji stanowiących rekomendacje dotyczących instrumentów finansowych, ich emitentów lub wystawców ( Dz.U. nr 206 z 2005 roku, poz. 1715).


Paweł Kaczmarek

Waluty mBrokers.pl

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Nowy rok 2012 sprzyja złotemu

Nowy rok 2012 sprzyja złotemu


Autor: Paweł Kaczmarek


Początek nowego roku 2012 zaczął się dość pozytywnie dla złotego. W między czasie bywały również wahania nastrojów, natomiast w dniu dzisiejszym można stwierdzić, iż złoty umocnił się w stosunku do kluczowych walut. Umocnienie to jest zauważalne w takich parach walutowych, jak: EUR/PLN, USD/PLN, GBP/PLN, CHF/PLN.



Z początkiem roku EUR/PLN wyniósł 4.46 zł, czyli blisko granicy zagrożenia (4.70 zł). W chwili obecnej niepokój słabnie, gdyż jedno euro można zakupić za około 4.37 zł. Jest to dość znaczący wzrost, bo aż o 9 groszy w ciągu dwóch tygodni. Dzisiejsze dane makroekonomiczne dla euro nie sugerują nagłej zmiany tej sytuacji, a to oznacza, iż można spodziewać się kolejnego osłabienia euro.

W przypadku dolara nastąpiło lekkie osłabienie, które sięga jedynie różnicy 2 groszy. Dzieję się tak ponieważ w ciągu ostatnich dwóch tygodni ukazało się dość sporo wahań EUR/USD, który uległ osłabieniu. W związku z tym również złotówka w tym czasie spadła względem dolara. Obecnie za jednego dolara zapłacimy 3.43 zł.

Kurs GBP/PLN podobnie jak EUR/PLN osłabił się, czego konsekwencją był również wzrost złotego. złoty umocnił się względem funta o ponad 9 groszy. Dzisiaj jednego funta można zakupić za 5.26 zł, gdzie z początkiem roku na tego samego funta wydalibyśmy 4.35 zł.

Kolejne duże osłabienie jest zauważalne na parze walutowej CHF/PLN i również tutaj osłabienie franka szwajcarskiego w stosunku do złotego sięgało kilku groszy, a dokładnie 8 gr. Odwołując się do poprzednich lat można stwierdzić, iż frank nadal jest silna walutą, za którą obecnie zapłacimy 3.60 zł

*
Komentarz ten nie stanowi rekomendacji w rozumieniu rozporządzenia Ministra Finansów z dnia 19 października 2005 roku w sprawie informacji stanowiących rekomendacje dotyczących instrumentów finansowych, ich emitentów lub wystawców ( Dz.U. nr 206 z 2005 roku, poz. 1715).


Paweł Kaczmarek

Komentarze walutowe mBrokers.pl

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Najważniejsze zmiany w podatkach na 2012

Najważniejsze zmiany w podatkach na 2012


Autor: Krzysztof Oflakowski


Z początkiem roku zaczną obowiązywać nowelizacje ustaw prawa podatkowego i prawa pracy uchwalone w 2011, większość z nich od 1 stycznia 2012. Niektóre zmiany bez wątpienia ucieszą pracodawców i pracowników, jak w przypadku tzw. kilometrówek, na niektórych skorzystają tylko mali przedsiębiorcy lub większe firmy.


Będą też zmiany, które uderzą we wszystkich przedsiębiorców lub wybrane grupy podatników, oto najważniejsze z nich. Nowy rok uszczupli portfele wszystkich, ponieważ o mniej więcej 5 proc. wzrosną opłaty za energię elektryczną, podrożeją także paliwa, akcyza i o 8 proc. ceny mięsa. W życie wejdą również przepisy, które choć trochę ułatwią prowadzenie biznesu i ulżą nieco pracownikom.

Większe stawki za kilometrówki i delegacje

Bez wątpienia na nowych przepisach dotyczących tzw. kilometrówek skorzystają zarówno mali przedsiębiorcy, jak i pracownicy budżetówki. Kilometrówki, ustalone ostatnio w 2007 roku, to stawki za kilometr przebiegu pojazdu, np. samochodu, według których pracodawca pokrywa koszty używania prywatnych pojazdów pracowników do celów służbowych. To nie tylko forma rekompensaty wobec pracowników, ale również korzyść dla przedsiębiorców wykorzystujących prywatne samochody do prowadzenia działalności gospodarczej. Stawki te stanowią także bazę przy obliczaniu limitów w przypadku, gdy zaliczania się do kosztów uzyskania przychodu wydatki na eksploatację pojazdów niewprowadzonych do ewidencji środków trwałych przedsiębiorstwa - wyjaśnia Małgorzata Latuszek, ekspert biur rachunkowych Taxxo.

W projekcie Rozporządzenia Ministra Infrastruktury z 23 sierpnia 2011 r. nowe stawki dla samochodów osobowych ustano na podstawie pojemności silnika i kształtują się one w następujący sposób: 0,97 zł/km dla samochodu osobowego o pojemności do 900 cm3, czyli wzrost o 86 proc. w stosunku do stawki 0,5214 zł/km z 2007 roku. Dla samochodu osobowego o pojemności powyżej 900 cm3 nowa stawka wynosi 1,01 zł/km. To wzrost o 21 proc. w porównaniu do 0,8358 zł/km z 2007 roku (Tabela 1).

Według założeń rządu zarówno ta, jak i zmiana przepisów prawa pracy w zakresie rozliczania delegacji dla pracowników budżetówki miała wejść w życie 1 stycznia 2012 roku, ale już od dłuższego czasu wiadomo, że nie uda się zrealizować ich w tym terminie. Po wejściu w życie nowych przepisów ma wzrosnąć wysokość diety wypłacanej w przypadku delegacji trwającej dłuższej niż 8 godzin i wynieść nie 23 zł, ale 30 zł. Krokiem naprzód ma być również złagodzenie przepisów dotyczących kwestii nieudokumentowania przez pracownika kosztów odbycia delegacji, np. zgubienia rachunków lub biletów potwierdzających przejazdy. Składając odpowiednie oświadczenie pracownik zachowa prawo do zwrotu całości kosztów, jakie poniósł w trakcie podróży. W zależności od kraju delegacji wzrosną również diety na zagraniczne podróże służbowe, a pracodawca będzie mógł ustalić więcej niż jedno państwo podróży służbowej pracownika. W 2012 roku mają zniknąć jednak diety dla delegacji trwających krócej niż 8 godzin. Nie znamy jeszcze dokładnej daty wejścia w życie nowych przepisów.

Nieco mniej biurokracji i zaległy urlop w wakacje

Jedną z ważniejszych zmian dotyczących większych przedsiębiorstw jest niewątpliwie tzw. druga ustawa deregulacyjna, mająca usuwać zbędne obciążenia administracyjne i widocznie zmniejszać wydatki przedsiębiorców. Do najistotniejszych zapisów niniejszej ustawy zaliczyć można przede wszystkim likwidację Monitora Polskiego B, a co za tym idzie zniesienie obowiązku publikowania sprawozdań finansowych przez niektóre przedsiębiorstwa, m.in. spółki akcyjne.

Obowiązek publikacji sprawozdań obejmował również przedsiębiorstwa, których średnioroczne, pełnoetatowe zatrudnienie wynosiło nie mniej niż 50 osób, jednocześnie suma aktywów bilansu na koniec roku stanowiła równowartość co najmniej 2,5 mln euro oraz przychody netto ze sprzedaży i operacji finansowych za rok obrotowy stanowiły równowartość nie mniej niż 5 mln euro – dodaje Pani Małgorzata.

Likwidacja tego przepisu ma przynieść firmom realne oszczędności w wysokości ok. 100 mln zł rocznie. Kwota rzeczywiście realna, skoro za jedną stronę obowiązkowej publikacji w Monitorze trzeba zapłacić 771 zł brutto, a firmy wydawały na ten cel od pięciu do kilkudziesięciu tysięcy złotych rocznie. Przepisy dotyczące zniesienia Monitora Polskiego B zaczną obowiązywać jednak od 1 stycznia 2013!

Inne punkty drugiej ustawy deregulacyjnej wejdą w życie z początkiem nowego roku, a wśród nich skrócenie okresu przechowywania deklaracji ZUS z 10 do 5 lat, oraz skrócenie okresu przedawnienia z tytułu należności do ZUS i KRUS, również z 10 do 5 lat. Zniesiono także konieczność comiesięcznego przekazywania pracownikom informacji o zapłaconych składkach społecznych i zdrowotnych. Według nowych przepisów pracownik będzie otrzymywał taką informację raz w roku lub częściej na żądanie.

Kolejna zmiana ucieszy zarówno pracodawców, jak i pracowników, ponieważ dotyczy urlopów. Wydłużony został okres wykorzystania zaległego urlopu do 30 września następnego roku. Dotychczasowy okres, do końca marca, znacznie ograniczał elastyczność w zarządzaniu planami urlopowymi i nie dawał szansy na wykorzystanie zaległego urlopu latem.

Wzrośnie składka rentowa i VAT na odzież dla dzieci

Od 1 lutego 2012 roku wszyscy przedsiębiorcy, bez względu na wielkość, odczują podwyższenie składki rentowej z 6 do 8 proc.. Obecna podwyżka ma być echem nietrafionych zmian dokonanych w 2007 roku, kiedy składkę rentową zmniejszono z 13 do 6 proc.. Teraz będzie to kosztować przedsiębiorców 7 mld zł rocznie.

Od 1 stycznia wzrośnie także VAT na niektóre produkty. Choć Donald Tusk zapowiedział zachowanie becikowego dla najbiedniejszych, to Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej nie ułatwia życia młodym rodzicom, bez względu na zasobność portfela. Wyrok TSUE w sprawie przeciwko Rzeczpospolitej Polskiej, mówi o niezgodności z prawem Unii stosowanej przez Polskę obniżonej stawki podatku VAT na dostawę, import i wewnątrzwspólnotowe nabycie odzieży i dodatków dla niemowląt oraz obuwia dziecięcego. Oznacza to, że od nowego roku za odzież i obuwie dziecięce rodzice zapłacą nie 8 proc. podatku VAT, lecz 23 proc.. Do tej wysokości wzrosną także, zwolnione dotychczas, usługi konserwatorskie i restauratorskie oraz usługi świadczone przez instytucje gospodarki budżetowej.

Przybędzie także obowiązków przedsiębiorcom eksportującym do Unii. Zmniejszono kwoty łącznej wartości wewnątrzwspólnotowych dostaw towarów, po przekroczeniu których eksporterzy zobowiązani są składać miesięczne podsumowania. Od nowego roku zamiast 500 000 zł, będzie to 250 000 zł.

Miejmy tylko nadzieję, że rząd w 2013 roku nie zapomni o tym, że podwyższenie stawek VAT w 2011 roku miało być tymczasowe.


Krzysztof Oflakowski

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.